poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 7

Od imprezy minął ponad tydzień. Liam prawdopodobnie uznał, że już do reszty zwariowałam, po tym jak opowiedziałam mu o nieznajomym chłopaku o nieziemsko zielonym spojrzeniu. Uparcie twierdził, iż nikogo takiego nie zna i na pewno go u nas w domu nie było. Każdą moją próbę zaprzeczenia szybko ucinał mówiąc, że wpuszczał wszystkich gości osobiście i nie pozwolił na przyprowadzanie tzw. plus jeden. Zrezygnowana porzuciłam ten temat. Mój brat od tego czasu obchodził się ze mną jak z jajkiem. Gdy nie było go dłużej w domu dzwonił kilka razy dziennie i pytał, czy wszystko w porządku, a gdy już w nim zostawał, nie dawał mi praktycznie ani chwili prywatności. Czekałam tylko, aż spróbuje zaciągnąć mnie do psychologa.
Natomiast tajemniczy nieznajomy więcej nie dał o sobie znaku życia. Powoli zaczynałam wierzyć w to, że był tylko i wyłącznie wytworem mojej wyobraźni. Podobnie jak on, zniknął też Zayn. Nie odezwał się ani razu odkąd zabrał mnie na imprezę. Zastanawiałam się, czy spowodowało to moje odkrycie i postanowił, więcej się do mnie nie zbliżać, czy po prostu planuje jakby tu się mnie pozbyć w jakiś wyrafinowany sposób. 

Jak co dzień katowałam się porcją ćwiczeń. Zupełnie nie akceptując swojego ciała, pół roku temu podjęłam rozpaczliwą próbę walki z moim zdaniem zbyt krągłą figurą. Nawet nie wiem dlaczego to robię. Swoje życie towarzyskie, a zwłaszcza miłosne już dawno skazałam na porażkę. Przyzwyczaiłam się do myśli, że na wieki wieków pozostanę sama, a żaden mężczyzna się mną nie zainteresuje. W zasadzie to się im nawet nie dziwiłam, nie było czym. Moja matka miała rację.




- Jeszcze tylko dziesięć powtórzeń! Dasz radę! - krzyknęła zupełnie niezmęczona Jillian Michaels*. Naprawdę nie wiedziałam, jak to możliwe, że ona nadal wygląda jak na początku swojego treningowego filmiku. Ja ociekałam potem, nie wspominając o twarzy koloru dojrzałego pomidora. Mimo tego, że trenuję już szósty miesiąc wciąż miałam problemy z wykonaniem wszystkich ćwiczeń, a po ich zakończeniu pragnęłam tylko umrzeć. 


Moją mękę przerwał telefon. Dziękując Bogu za chwilę przerwy z trudem doczołgałam się do biurka i nie patrząc na wyświetlacz odebrałam.
- H-halo? - wysapałam. Za cholerę nie mogłam opanować przyspieszonego oddechu.
- Co ty robisz?! - w słuchawce rozległ się zdumiony głos Zayna.
- Jaa...eee - próbowałam nie dyszeć, ale moje starania były nadaremne - dlaczego do mnie dzwonisz?-
- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie! - wkurzył się. Wyobraziłam sobie, jak właśnie marszczy złowrogo brwi, a chwilę później rzuca telefonem o ścianę.
- Ćwiczę - postanowiłam, więcej go nie denerwować i na ile byłam w stanie przyjęłam beztroski ton głosu. - O co chodzi? - 
Odpowiedział mi tylko głuchy sygnał informujący o tym, że mój rozmówca przerwał połączenie. Zdumiona popatrzyłam na ekran telefonu, by tylko upewnić się, że ten dupek najzwyczajniej w świecie się rozłączył. 
-Nienawidzę go, naprawdę. - burknęłam i z powrotem włączyłam Jillian podskakującą z nogi na nogę. 
Dziesięć minut później, gdy akurat leżałam na podłodze i dosłownie wypalałam moje najprawdopodobniej nieistniejące mięśnie brzucha, rozległ się dzwonek do drzwi. Westchnęłam poirytowana i na sztywnych nogach zeszłam na dół.
- Tak Liam, wciąż żyję, patrz, nawet jestem w stanie otworzyć ci drzwi! - krzyknęłam wkurzona nadopiekuńczością brata i nacisnęłam klamkę. 

Głośno wciągnęłam powietrze, gdy zobaczyłam, że na progu nie stoi mój brat. O framugę opierał się cholernie przystojny szatyn. Mierzył mnie bystrym spojrzeniem, seksownie oblizując przy tym wargę. Lekki zarost dodawał mu męskości, a ciemny ubiór tajemniczości. Cicho westchnęłam. Zayn natomiast na mój widok tylko głośno się roześmiał. Mój zachwyt szybko minął, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nie dość, że byłam cała czerwona i spocona to moje włosy przypominały jedną wielką szopę. W dodatku ubrałam krótkie spodenki opinające mój wielki tyłek i podkoszulek kończący się równo z żebrami, żebym mogła widzieć pracę brzucha. 
- Co cie tak bawi?! - wymamrotałam speszona przymykając lekko drzwi by choć trochę się osłonić przed jego ciekawskim spojrzeniem. Zażenowana całą sytuacją zapomniałam nawet o strachu, jaki powinnam odczuwać w jego obecności. Przecież ten facet ma pokój pełen zdjęć różnych dziewczyn!
- To, że nie wierzyłem, że mówiłaś prawdę. Kto normalny ćwiczy w domu w taki piękny dzień? - bez cienia zakłopotania odepchnął drzwi, prawie łamiąc przy tym moją rękę, i pewnym krokiem wszedł do środka. Poruszał się z niezwykłą gracją rozglądając się po pomieszczeniu.
- Ja tak codziennie - popatrzyłam na niego spode łba - Dasz mi chwilkę? Muszę, ee, wziąć prysznic - naprawdę nie wiem jak to możliwe, ale moja twarz zrobiła się jeszcze bardziej czerwona, a ja sama nie wiedziałam, którą część ciała próbować zakryć.
- Jasne. Może ci pomóc? Wiesz, plecy i te sprawy - mrugnął do mnie i podszedł trochę bliżej. Zniesmaczona swoim treningowym zapachem natychmiast się odsunęłam na bezpieczną odległość dzielącej nas kanapy.
- Rozgość się - burknęłam i pobiegłam do swojego pokoju. Po krótkim zastanowieniu wybrałam najlepsze spodnie i bluzkę.
Wydawało mi się, że prysznic i makijaż zajęły mi niewiele czasu, ale gdy gotowa już stanęłam przed lustrem i popatrzyłam na wiszący nad nim zegar zdałam sobie sprawę z tego, że nie było mnie prawie godzinę. Mimo wszystko zadowolił mnie efekt końcowy.

- Chwilkę? - w salonie zastał mnie Zayn rozwalony na kanapie z pilotem i paczką nachosów.
- Jakby na to nie patrzeć to pojęcie względne.. - usiadłam na miejscu, które mi zrobił. Przysunął się tak, że jego stopy dotykały mojego uda, a on spokojnie mógł oprzeć głowę na moim ramieniu. Powstrzymałam nieprzyjemny dreszcz lekko zagryzając wargę.
- Co to było? Ten atak w łazience? - zmienił temat, kompletnie zbijając mnie z tropu. Poczułam jak w moim gardle rośnie wielka gula uniemożliwiająca mi oddychanie. Złapałam się kurczowo obicia kanapy tłumiąc napływające wspomnienia i łzy.


Wściekły krzyk matki, wyzwiska, pas smagający moje bezbronne ciało... Dziurawy materac i miś, którego dostałam w szkole na Mikołaja.. Mój jedyny przyjaciel, jedyny któremu mogłam się wtedy zwierzyć i wypłakać... Wieczny głód i strach przed powrotem do domu... Przerażone spojrzenie sąsiadki, gdy czasami mijała mnie na klatce schodowej... Szybkie, utrzymujące mnie przy życiu posiłki w jej mieszkaniu, kiedy matka wychodziła pić...

Tym razem powracające obrazy nie wydały mi się tak realistyczne. Patrzyłam na wszystko z perspektywy postronnego świadka, a nie jak zawsze, małej dziewczynki, którą wtedy byłam. Mimo to trzęsłam się jak epileptyk nie mogąc opanować ataku histerii. Zayn przez chwilę patrzył na mnie osłupiały nie wiedząc co zrobić. Kiedy pierwszy szok minął, wziął mnie na kolana niczym małe dziecko i zamknął w uspokajającym uścisku, delikatnie kołysząc się na boki. Zwinęłam się w kłębek i przytuliłam twarz do jego klatki piersiowej, mocząc mu przy tym cały sweter. Mój płacz powoli przechodził w cichy szloch, aż do bezradnego pociągania nosem. Po raz pierwszy od lat poczułam się bezpieczna i chroniona. Nie mogłam tego w żaden sposób porównywać z uściskiem Liama. 
Serce biło mi jak oszalałe, gdy tylko pomyślałam, że siedzę wtulona w tego nieziemsko przystojnego chłopaka, a brzuch natychmiast zaciskał się na widok jego umięśnionych, wytatuowanych przedramion dodatkowo opiętych szarym swetrem z dekoltem w serek. Jeszcze nigdy atak nie przeszedł mi tak szybko jak dzisiaj. Powinnam zdzielić się po głowie za własną głupotę. Co z tego, że jest przystojny?! Przecież to gangster i psychopata!

- Przepraszam - wyszeptałam podnosząc głowę i kładąc ją na jego ramieniu. Wyciszyłam głos rozsądku i najzwyczajniej w świecie rozpływałam się w jego ramionach.
- Nie szkodzi, ja to wywołałem, nie powinienem pytać - zaczął się wiercić. Uznałam to za jasny sygnał, że jestem za ciężka, ale gdy spróbowałam podnieść się by wstać, przycisnął mnie mocniej do siebie. Chwilę potem podał mi wyjętą z kieszeni paczkę chusteczek. Przyjęłam ją z wdzięcznością.
- Widzisz, ma-am..- wzięłam głęboki oddech i wyrzuciłam z siebie - miałam koszmarne dzieciństwo. Mieszkam z Liam'em dopiero 7 lat, on jest moim przyrodnim bratem. Boję się ciemności, a wtedy jak zgasło światło przypomniały mi się chwile, gdy mieszkałam z matką.. Czasami mam takie ataki i nie do końca jestem w stanie je powstrzymać.. - przeczesałam nerwowo włosy obserwując jego reakcję.

Kiwnął głową na znak, że rozumie i głośno westchnął.
- Nie będę więcej o to pytać  - uśmiechnął się pocieszająco, a ja pragnęłam pozostać w tej pozycji aż do śmierci. Moje czoło delikatnie muskało jego szorstką brodę. On natomiast lekko głaskał mnie po ramieniu, powodując tym samym przyjemne dreszcze w miejscu, gdzie mnie dotykał.
- Dlaczego tutaj przyjechałeś? Bo chyba nie po to, żeby rozmawiać ze mną o moich traumach? - natychmiast pożałowałam tego pytania. Czar prysł. Chłopak zabrał swoje ręce i podparł się robiąc ruch, jakby chciał mnie zrzucić z kolan. Niechętnie odkleiłam się od niego i zsunęłam na kanapę. Zayn miał minę jakby nie wiedział co powiedzieć. Wstał i spojrzał na zegarek, a na jego twarz powrócił chytry uśmieszek.
- Masz rację, nie po to. Właściwie to musimy już iść -

~~~~

- Dokąd jedziemy? - siedziałam w jego sportowym, czarnym Ferrari  i zdenerwowana pocierałam uda. Udało mi się go ubłagać, by tym razem nie zasłaniał mi oczu przepaską. Zrobił to, ale tylko pod warunkiem, że będę trzymać łapy przy sobie. Nie do końca zrozumiałam o co mu chodziło, więc wykonałam jego polecenie dosłownie. Odkąd wsiadłam, ręce spoczywały na moich nogach. Jednak już po chwili żałowałam, że uległ moim prośbom. Jeździł jak kompletny wariat, a odkąd ruszył modliłam się, abyśmy jakimś cudem dojechali żywi.
Z każdą chwilą stawałam się coraz bardziej niespokojna. Wyjechaliśmy z miasta jakieś 40 minut temu, a on od tego czasu kluczył po bocznych drogach. Na dworze już dawno zapadł zmrok. W mojej głowie pojawiały się coraz bardziej makabryczne myśli. Przed oczami miałam swoje zdjęcie dołączone do jego kolekcji. 
- Jesteśmy na miejscu - uśmiechnął się pod nosem i zaparkował blokując wyjazd innemu autu. Zacisnęłam pięści na wypadek, gdybym musiała stawić opór. Zayn otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść z niskiego pojazdu. Doszliśmy na skraj lasu, gdzie stało mnóstwo młodych ludzi. Odetchnęłam z ulgą. Jeszcze trochę pożyję. Rozejrzałam się niepewnie wokół. Same obce twarze, wyzywająco ubrane dziewczyny, dumni, przystojni mężczyźni. 
- Kogo ja widzę! - za moimi plecami rozległo się piskliwe wołanie. Zaciekawiona odwróciłam się i zobaczyłam krótko ostrzyżoną blondynkę zmierzającą w naszą stronę na 20-centymetrowych, czerwonych szpilkach. Skórzane shorty opinały zgrabne pośladki, a ciemne rajstopy wyszczuplały i tak zgrabne nogi. Jej głęboki dekolt odsłaniał duże piersi. Domyślałam się, że celowo nie zapięła beżowej kurteczki.
- Anabel! - Zayn podszedł do niej i cmoknął ją w usta. Uniosłam zdziwiona brwi.


Dziewczyna?

- Startujesz ? - złapała za poły jego skóry i przyciągnęła go do siebie. Nawet w szpilkach była niższa od niego o głowę. 
- Oczywiście - odgarnął opadający mu na oczy kosmyk i opuścił ręce wzdłuż ciała.
- Dzisiaj u ciebie ogierze? - oblizała zmysłowo czerwone usta, a dłonią przejechała po jego udzie.
- Zadzwonię - mrugnął do niej i wyzwolił się z jej uścisku. Zagotowało mną. Co za kretyn, zabiera mnie tutaj po to żeby obściskiwać się z jakąś tandetną lalą?!
- Czekam ! - krzyknęła, gdy odchodziliśmy. Zayn burknął coś pod nosem i skierował się w stronę grupki pogrążonych w rozmowie mężczyzn. Ledwo za nim nadążałam, ale on zdawał się zbytnio tym nie przejmować. Przynajmniej już się tak bardzo nie bałam. Wydawało mi się, że wśród tych wszystkich ludzi jestem w miarę bezpieczna.

- Spóźniłeś się godzinę - gdy do nich podeszliśmy młody, niebieskooki blondyn wskazał na nas oskarżycielsko, po czym zdeptał rzucony na ziemię niedopałek. Moją uwagę przykuły jego przeraźliwie chude nogi opięte przez jeansowe rurki.
- Coś mnie zatrzymało - wycedził Zayn nieznacznie zasłaniając mnie swoim ciałem.
- Samochód tam gdzie zawsze - rzucił w Mulata kluczykami - Anabel zaraz będzie gotowa. - uśmiechnął się i wsadził do ust nowego papierosa.
- Nie potrzebuję jej dzisiaj - Zayn lekko skinął głową w moją stronę. Wytrzeszczyłam zdumiona oczy walcząc z pokusą ucieczki gdzie pieprz rośnie. Blondyn zmierzył mnie spojrzeniem i zagwizdał z aprobatą. Krew zaszumiała mi w uszach, a nogi zrobiły się miękkie.
- Horan, morda do cholery - szatyn zrobił minę ,,Nie wkurwiaj mnie" i pociągnął mnie za sobą.
- Tylko się postaraj! Postawiłem na ciebie dwa koła! - usłyszałam za naszymi plecami krzyk niebieskookiego. Przestraszyłam się nie na żarty. 


Jechaliśmy wielką, srebrną terenówką przez las, aż dotarliśmy na ogromną polanę. Na wszelki wypadek przypięłam się pasami i trzymałam wszystkich możliwych uchwytów, gdyż Zayn mimo licznych wertepów wciąż nadużywał gazu. Wjechaliśmy na trawę, a on stanął koło czterech, podobnych aut i odsunął siedzenie do tyłu.
- Siadaj - rozpostarł ramiona w niezrozumiałym dla mnie geście.
- C-co? - zrobiłam minę kompletnego debila na co on tylko przewrócił oczami.
- Usiądź mi na kolanach - zawahałam się, ale na widok jego nieznoszącej sprzeciwu miny wykonałam jego polecenie - Dobra, oprzyj plecy o drzwi, a stopy o swoje siedzenie. - posłusznie odwróciłam się bokiem do niego i rzuciłam mu wyczekujące spojrzenie. Teraz wyciągnie nóż i mnie nim zadźga? Skręci kark? O dziwo nawet specjalnie się nie bałam, wreszcie ktoś ukróci moje cierpienia. - Okej...tylko przesuń się trochę w stronę kierownicy..O tak. Teraz nie wbiję ci łokcia w żołądek w razie nagłego skrętu. - uśmiechnął się zadowolony, a ja w tym momencie zrozumiałam do czego on się przygotowuje.
- O nie! - wrzasnęłam i zerwałam się, jak oparzona szarpiąc za klamkę w nadziei, że uda mi się stąd jakoś uciec. Elementy układanki nareszcie zaczęły do siebie pasować. Ten wariat startuje w wyścigu terenowym, tylko z jakimiś popieprzonymi zasadami! Przecież ze mną siedząca na jego kolanach rozwalimy się na pierwszym najbliższym drzewie!
- Możesz za nią ciągnąć, przewidziałem twoją reakcję - wyszczerzył się chytrze, ale ja nadal próbowałam otworzyć drzwi - Uspokój się kurwa, nie ma czasu na histerie - złapał mnie z całej siły za ramiona i potrząsnął. Zabolało jak cholera. Syknęłam i wbiłam mu stopę w udo. Nie zrobiło to na nim większego wrażenia. Wzmocnił tylko swój uścisk.
- Chcę stąd wyjść! Nie chcę zginąć ! Nie w taki sposób! - krzyczałam, wierzgając jak szalona.
- Kurwa! - podniósł się nieznacznie na siedzeniu i z całej siły przyparł mnie do szyby odcinając mi dopływ tlenu. - Powiedziałem USPOKÓJ SIĘ! Jak chcesz jeszcze trochę pożyć to siedź grzecznie i się nie ruszaj! - wbił palce w moje przedramiona po czym mnie puścił. Odetchnęłam głęboko kilkakrotnie i popatrzyłam na niego przerażona. Wydawał się zupełnie niewzruszony, a ja ledwo powstrzymywałam atak zupełnej paniki. Nie potrafiłam uwierzyć w to, że jeszcze parę godzin temu siedziałam w tulona w jego ramiona i uważałam, że ma jakieś uczucia.
- Nienawidzę cie! - warknęłam i przesunęłam się najdalej jak tylko mogłam (a mogłam niestety niewiele) przygotowując się na rychłą śmierć.

Kilka sekund później zobaczyłam tego samego blondyna stojącego kawałek od nas z flagą w ręce. Zayn na jego widok usiadł wygodniej i złapał kierownicę. Wcisnął gaz, a silnik zawył. Chłopak machnął dwukrotnie, a my wystrzeliliśmy do przodu niczym kula armatnia.
- No to jedziemy maleńka! - powiedział i jeszcze bardziej przyspieszył. Żałowałam tylko, że nie zdążyłam pożegnać się z Liam'em.
____________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Tak, więc o to kolejny rozdział :D
Długi wyszedł, prawda? 
W tym postanowiłam już więcej na razie Wam nie mieszać, bo ostatnio byłyście bardzooo oburzone :P
Jak się podoba? 
Jestem bardzo wdzięczna wszystkim, którzy polecają mój blog! Dziękuję z całego serca i zachęcam do dalszego rozsyłania <3

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 6

- Co z tobą do cholery?! - Liam zdążył już chyba przejść odległość między Cardiff a Londynem okrążając łóżko, na którym leżałam po raz setny. 
- Daj mi spokój - naciągnęłam kołdrę na głowę modląc się by wreszcie sobie poszedł. - Możesz włączyć to z powrotem? - wynurzyłam dłoń z pościeli i wskazałam w kierunku radia. 
- Ten łomot? - oczami wyobraźni widziałam, jak się krzywi.
- Zamknij się - Personal Jesus łomotem?! Ma szczęście, że ledwo mam siłę podnieść rękę, inaczej już dawno bym mu przyłożyła. 
- Niki, martwię się...słuchasz tego tylko wtedy, gdy jest ci źle... - materac zaskrzypiał pod  jego ciężarem. Przecież mu nie powiem, co się wczoraj stało... Nie wybaczyłby sobie, że wplątał mnie w takie bagno.
- Ciesz się, że to nie Nothing else matters - burknęłam zaciskając oczy. Wiedziałam, że zachowuję się jak ostatnia świnia, ale naprawdę nie chciałam go tym wszystkim obciążać. Łatwiej było mi zamknąć się w swoim małym świecie i wegetować tak przez cały weekend. Co z tego, że przez jeden dzień nie wyściubiłam nosa poza granicę swojego pokoju?
 - Wtedy tak łatwo bym ci nie odpuścił - przejechał dłonią po moim okrytym ramieniu. Westchnął i wstał. - Boję się o ciebie ... - wyszeptał łamiącym się głosem, a jego kroki rozległy się głuchym echem po pokoju.
- Liam! - zerwałam się z łóżka i złapałam go za rękę, gdy przekraczał próg mojej sypialni. Bez słowa przytuliłam się do niego. Przycisnął mnie do siebie wtulając twarz w moje skołtunione włosy. - Przepraszam - tylko na tyle było mnie stać.
- Widziałaś się z nim? - poczułam, jak jego mięśnie napinają się. Wzięłam głęboki oddech.
- Nie - skłamałam. - Rozmawialiśmy. Mamy się dogadać co do spłaty długu. - zacisnęłam szczęki, wpychając twarz pod jego ramię, by nie mógł spojrzeć mi w oczy.
- W takim razie co robiłaś przedwczoraj przez całą noc? - prawie siłą odsunął mnie od siebie i zmierzył lodowatym spojrzeniem.
- Co? - wytrzeszczyłam na niego oczy. Przecież był na sesji w Newport do jakiegoś nowego miesięcznika , więc jakim cudem się dowiedział?!
- Pytam GDZIE BYŁAŚ - powoli przestawał panować nad nerwami. Wściekle uderzał palcami o komodę, a to nie wróżyło nic dobrego. Najlepszym rozwiązaniem była ucieczka. 
- W DOMU - wycedziłam i trzasnęłam mu drzwiami przed nosem. Ponownie włączyłam muzykę na cały regulator. Podeszłam do okna i szybkim ruchem odpaliłam papierosa, odwlekając tylko nieuniknione...

~~~~

W końcu zmusiłam się do wyjścia z łóżka, ale myliłam się myśląc, że najgorsze mam już za sobą. W pracy zastał mnie istny sajgon. Popołudniowa zmiana zawsze była gorsza od porannej, ale jeszcze nigdy nie zostawałam sama. Kiedy nareszcie nadeszła upragniona 19 wykończona wsiadłam do samochodu. W myślach już dawno leżałam z kubkiem kawy i dobrą książką na kanapie, odcinając się od całego świata.
Jednak gdy zaparkowałam na podjeździe moje marzenia legły w gruzach. Z domu na całą ulice bębniła głośna, popowa muzyka, a przy drzwiach i na tarasie stali zupełnie obcy mi ludzie.
Zszokowana weszłam do środka i zobaczyłam, że zabawa trwa na dobre.

- Liam ty skończony kretynie! - wyszeptałam wściekle i zaczęłam rozglądać się za moim braciszkiem. Dostrzegłam go z piwem w ręce zmierzającego na górę. Podeszłam do niego i trochę za mocno szturchnęłam go w bark - CO TO MA BYĆ?! - wrzasnęłam.
- No cóż, uznałem, że przyda nam się chwila rozluźnienia...Weź się czegoś napij, usiądź albo potańcz..baw się Niki! - wskazał na kilka par tańczących w miejscu gdzie normalnie stoi sofa.
- Nam się przyda czy tobie?! - o ile rano czułam się podle i zrobiłabym wszystko byleby jakoś wynagrodzić mu moje kłamstwa, o tyle teraz miałam ochotę go zamordować.

Liam w odpowiedzi rzucił mi tylko mordercze spojrzenie i praktycznie pofrunął na piętro. Ciekawa jestem, która dziewczyna wyjdzie jutro z jego sypialni.
Nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić. Impreza nie była tak nachalna i nieprzyzwoita, jak ta na której byłam z Zaynem, ale to wcale nie powodowało, że czułam się z tym dobrze.
Wściekła jak osa poszłam do kuchni przygotować sobie coś do jedzenia. Stwierdziłam, że najlepszym wyjściem będzie spędzenie nocy u Hannah. Może jej ojciec nie zauważy dzisiaj mojej obecności.

Przeglądnęłam szybko zawartość lodówki. Oprócz kilkunastu piw i czterech butelek wódki, jedyne co nadawało się do spożycia to resztka wczorajszego spaghetti.
Stałam przy kuchence i od niechcenia mieszałam makaron, gdy poczułam, jak ktoś odgarnia mi włosy z ramienia, a sekundę później mokre usta składające delikatne pocałunki na mojej odsłoniętej szyi. Odskoczyłam jak oparzona, prawie wywracając zawartość garnka na podłogę. Byłam przekonana, że to Zayn znowu mnie molestuje, ale gdy się odwróciłam zobaczyłam zupełnie obcego mężczyznę.

- K-kim jesteś? - odruchowo cofnęłam się strącając spaghetti na blat. W ręce trzymałam drewnianą łyżkę, gdybym w razie zagrożenia miała posłużyć mi za broń.
- Czy to ważne? - nieznajomy świdrował mnie nieziemsko zielonymi oczami. Zacisnęłam mocniej palce na chropowatej rękojeści. Nie odrywając ode mnie wzroku niedbałym ruchem odgarnął opadające mu na oczy brązowe loczki. Był nieziemsko przystojny, a do tego nienagannie ubrany - luźne spodnie i beżowa bluza dodawały mu tylko uroku.
- Nie znam cie - no cóż, moja wypowiedź nie należała do najbardziej inteligentnych. Stałam przed nim jak słup soli w dodatku z zapewne  niezbyt ponętną miną.
- Zatańcz ze mną, to będzie pierwszy krok ku poznaniu - uśmiechnął się chytrze. Próbowałam wymyślić, jakąś sensowną odpowiedź, ale mój mózg odmawiał posłuszeństwa. Popatrzyłam na niego niepewnie, nie wiedząc do końca co powinnam zrobić.

A niech to, jeden taniec mnie nie zabije!

Zaprowadził mnie pomiędzy tańczące pary. Powiedział coś do chłopaka stojącego przy wieży stereo i z głośników rozległa się piosenka Milky'ego Chance Stolen dance. Stanęłam na środku pokoju, a on zaczął mnie powoli okrążać nie odrywając ode mnie zielonych oczu. Przejechał dłonią po moim biodrze, powodując ciarki na  mojej skórze. 
- Rusz się - przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej i zaczął powoli poruszać biodrami. Z początku stawiałam opór, ale gdy zobaczyłam wyraz jego twarzy poddałam się. Czegoś podobnego nigdy nie przeżyłam. Dałam się kompletnie ponieść, zatracając się w jego spojrzeniu i dotyku. Jeżeli tańce w Dirty dancing uznawano za erotyczne i wyzywające, to to co on ze mną w tej chwili robił jak mam nazwać? Jego dłonie były dosłownie wszędzie, a ja odpływałam. Przechylał mnie tak, że moje włosy zamiatały podłogę, a ja sama już nie wiedziałam, gdzie jest góra, a gdzie dół. Dotykał mnie tak, że moje ciało płonęło. Poruszał się wokół mnie tak, że miałam ochotę go błagać by nie przestawał. A gdy wyszeptał w ostatniej zwrotce I want you powrócił mój zdrowy rozsądek. Odepchnęłam go, gdy pochylał się nade mną, a jego usta znajdowały się niebezpiecznie blisko mojej twarzy. 

Wyszłam na balkon, pragnąc by chłodne powietrze choć trochę mnie ocuciło z podniecenia, które właśnie pchało mnie z powrotem w jego ramiona. Oparłam się o barierkę i spuściłam głowę w dół. Z każdym dniem zaskakiwałam samą siebie coraz bardziej. Miałam wrażenie, że jestem zupełnie innym człowiekiem. Przecież to jest nie do pomyślenia, co ja wyrabiam!
- Piwa? - przed moim nosem zamajaczyła otwarta butelka ze złocistym płynem. Mrugnęłam i zobaczyłam, że ten sam chłopak opiera się właśnie nonszalancko obok mnie, a kciukiem masuje swój sutek. 
- Eeee - bąknęłam, starając się nie patrzeć na jego palec kreślący coraz szybsze kółka. 
- Taki nawyk, przepraszam - roześmiał się, a ja spłonęłam rumieńcem. Jego ręka powędrowała ku włosom, które niesamowicie zmysłowo zmierzwił.
- Daj mi spokój - odwróciłam się do niego plecami modląc się by sobie poszedł. 
- Dobra - powiedział. Zszokowana spojrzałam na niego przez ramię, by upewnić się, że te słowa wyszły z jego ust. - Ale zrób dla mnie jedną rzecz. - był śmiertelnie poważny.
- Wiedziałam, że jest jakiś haczyk - chciałam wejść z powrotem do domu by znaleźć kluczyki do samochodu i najzwyczajniej w świecie uciec przed nim do mojej przyjaciółki. Jednak on złapał moją rękę i uniemożliwił mi jakikolwiek ruch.
- Nie bój się, nic ci nie zrobię. Odchyl tylko głowę lekko do tyłu. Jesteś w stu procentach bezpieczna. -  w pierwszej chwili byłam pewna, że to kolejny wariat. Przyglądnęłam  mu się uważnie. Ciepło w jego oczach spowodowało, że mimo to postanowiłam mu zaufać. Wykonałam jego polecenie, a on uśmiechnął się zadowolony. Z kieszeni wyjął niewielkie pudełko, po czym odchylił kołnierz mojej bluzki i wysypał trochę brązowego proszku* na moje nagie ramię. 
- Rozluźnij się - ujął moją dłoń. Palcem wolnej ręki zatkał lewą dziurkę od nosa i nachylił się do mnie. Gdy wciągał substancje zalała mnie fala rozkoszy. Kontakt z jego twarzą trwał nie więcej niż kilka sekund, ale był nieziemsko przyjemny. Nogi ugięły mi się pod wpływem podniecenia, a ja wydałam z siebie głośny jęk.

- Wiedziałem, że ci się spodoba - odetchnął głęboko i mrugnął do mnie.Chwilę potem złożył pocałunek na mojej szyi. Włożyłam rękę w miękkie loczki i przyciągnęłam go mocniej do siebie. Ale gdy przejechał językiem w kierunku mojej szczęki zamarłam. Natychmiast rozpoznałam ten ruch.
- To byłeś ty! Ostatnio! Na tej imprezie...- wyszeptałam zszokowana. - Gdy stałam z piwem...byłam przekonana, że to on, a nie ktoś zupełnie obcy...- zrobiłam trzy kroki w tył i wzięłam kilka głęboki oddechów.
- Tak Hazel, to byłem ja - posłał mi rozbrajający uśmiech, po czym odwrócił się na pięcie i wrócił do budynku. Pobiegłam za nim, ale  nie mogłam go znaleźć. Jakby się rozpłynął pozostawiając mnie z pytaniem:

SKĄD ON DO CHOLERY ZNA MOJE PRAWDZIWE IMIĘ?!?!


___________________________________________

* wciągał tabakę 

Cześć Miśki :D
Ach, wspaniała liczba komentarzy pod ostatnim rozdziałem, dziękuję Wam bardzo! <3
No więc w tym rozdziale za wiele nie wytłumaczyłam, wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej namieszałam xDD 
Spokojnie, akcja się dopiero rozkręca ^^
Dziękuję bardzo za nominacje! Jak znajdę tylko wolną chwilkę to odpowiem na wszystkie pytania :))

Tutaj macie linki, jakbyście chciały posłuchać wymienionych w odpowiadaniu piosenek:
Personal Jesus - Depeche Mode
Nothing else matters - Metallica Takie piękne, nic tylko się dobijać i dostawać większego doła przy tym <3
Stolen Dance - Milky Chance

Sankili, Twój komentarz wcale nie był krótki! Jest wspaniały i dziękuję bardzo za niego :* Tylko jeśli mam Cię informować na tt to musisz podać mi swój username xD

Stworzyłam zakładkę INFORMOWANI jeśli chcecie, żebym Was powiadamiała o nowych rozdziałach klikajcie i podawajcie swoje tt :D

To, co? 15 komentarzy = nowy rodział :D
A za ponad 20 komentarzy obiecuję dodać rozdział do piątku :P


sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 5



Ciemność. Wszędzie ciemność. Czułam jak jej macki owijają się wokół mojego ciała, napierają na nie, zaciskają się na mojej nagiej skórze. W głowie zawirowało mi ze strachu. Płuca odmówiły posłuszeństwa, a oddech uwiązł gdzieś w połowie drogi.

-Nie proszę..proszę..-rozpaczliwie przyczepiłam się do framugi, gdy matka próbowała mnie wepchnąć za karę do ciemnej szafy.
 - Zamknij się do cholery, bo zaraz ktoś tu przez ciebie przyjdzie!- kopnęła mnie z całej siły w bok. Puściłam kawałek odrapanego z farby drewna i złapałam się za palącą z bólu rękę. Matka bezlitośnie chwyciła mnie za pokiereszowane ramię i ciągnąc po ziemi zawlokła do miejsca moich kaźni. Lądowałam tutaj praktycznie codziennie. Zamykała mnie często na kilkanaście godzin, a ja walczyłam z głodem, pragnieniem i chęcią pójścia za potrzebą. Nierzadko z marnym skutkiem. Na samą myśl o wielkim, mrocznym meblu stojącym w sypialni matki dostawałam ataku apopleksji.
Tym razem nie było inaczej. Kiedy zatrzasnęła ciężkie drzwi zaczęłam wrzeszczeć najgłośniej jak potrafiłam, uderzając z całej siły w drewno. Zdzierałam zarówno gardło jak i skórę, dopóki krew nie lała się wąskimi strumyczkami po moich zniszczonych nadgarstkach. Niestety nigdy mi to nie pomogło. 
- Następnym razem będziesz wiedzieć, że nie wolno ci brać jedzenia od tej suki za ścianą! - między moim rozpaczliwym wołaniem o pomoc rozległ się okrutny śmiech matki.

Wspomnienia ponownie wróciły. Przerażona zaczęłam wierzgać rękami na wszystkie strony. Krzyczałam, a po moich policzkach płynęły łzy. Wściekle wbiłam paznokcie w coś co stanęło mi na drodze. Wydawało mi się, że ktoś mnie woła, ale nie byłam w stanie rozpoznać pojedynczych słów. Zresztą bałam się, że matka zaraz przyjdzie. Nie chciałam ponownie przeżywać tego koszmaru. Z jednej strony marzyłam by wyciągnęła mnie z tej ciemności, ale z drugiej dobrze wiedziałam, że potem będzie jeszcze gorzej. Z całej siły uderzałam w obiekt przede mną, chociaż czułam jak powoli opuszcza mnie energia, a ciemność coraz bardziej otacza. Nie miałam siły już walczyć, pozwoliłam się pochłonąć, dokładnie tak jak dawniej. Upadłam, a ból rozlał się po całym moim ciele. Złowrogie macki otaczały mnie coraz ciaśniej, a ja cicho pochlipywałam zapadając się coraz bardziej. Starałam się nie myśleć o grubym, skórzanym pasie matki smagającym moje ciało, gdy w końcu po mnie przyjdzie...

~~~

Otworzyłam powoli oczy. Spodziewałam się stęchłego zapachu moczu, dowodu mojej wielokrotnej obecności w szafie oraz starych, zjedzonych przez mole płaszczy ocierających się o moją pokrwawioną skórę. Ku mojemu zaskoczeniu znajdowałam się w zupełnie obcym mi pomieszczeniu. Granatowe ściany sprawiały dość mroczne wrażenie. Choć trochę miała je osłabić jedna biała na wprost mnie. W pokoju było ciemno, mimo słońca próbującego za wszelką cenę przebić się przez czarne rolety. Przejechałam dłonią po czarnym otulającym mnie materiale i zdałam sobie sprawę, że leżę w zupełnie obcym łóżku! Do tego NA LITOŚĆ BOSKĄ NIE MAM NA SOBIE NIC OPRÓCZ BIELIZNY!

Zerwałam się na równe nogi i podeszłam do jedynego mebla stojącego obok łóżka. Otwierałam po kolei szuflady komody, jednak wszystkie były kompletnie puste. Zaczęła ogarniać mnie panika. 
- Wdech, wydech. Wdech, wydech.. - szepnęłam i odegnałam złowrogie myśli. Owinęłam się satynową kołdrą i wyszłam na przestronny szary korytarz. Zdecydowanie to nie był ten sam dom, w którym wczoraj była impreza. Powoli zaczynały wracać do mnie wspomnienia poprzedniego wieczoru.

- Nareszcie, już myślałem, że zupełnie odleciałaś - drogę zablokowała mi ręka Zayna.
- Gdzie jestem? - ciaśniej owinęłam się pościelą, tak o, na wszelki wypadek.
- W moim domu. Niezły cyrk wczoraj odwaliłaś - uśmiechnął się drwiąco, jednak jego oczy pozostały nieprzeniknione. Świdrował mnie spojrzeniem, lekko uderzając palcami lewej dłoni o ścianę. - Jak się czujesz? -
- Nie najgorzej... Chociaż strasznie boli mnie prawe ramię i głowa... - przestąpiłam nerwowo z nogi na nogę. Chciałam stąd uciec. Ten dom, zimny, nowoczesny i przestronny budził we mnie niepokój. Do tego panująca w nim złowroga cisza powodowała, że serce waliło mi jak oszalałe. Jego obecność nie polepszała wcale sytuacji.
- Nic dziwnego, rzucałaś się jak oszalała. Krzyczałaś, biłaś...to było..naprawdę dziwne..Zresztą mi też się oberwało - podniósł czarny T-shirt do góry. Głośno wciągnęłam powietrze na widok jego idealnej klatki piersiowej oszpeconej długimi krwawymi śladami. - Taak, to twoje paznokcie... masz szczęście, normalnie odwdzięczyłbym się z nawiązką - mrugnął do mnie i złapał za ramiona. Jego uścisk był stanowczy, wręcz nachalny. Żołądek zawiązał mi się w supeł. Zrobił krok w moją stronę i przejechał opuszkami palców po moim nagim dekolcie. Miałam wrażenie, że ktoś kopie mnie prądem. Cicho westchnęłam, po czym w myślach skarciłam się za tę chwilę słabości.
Zayn wyglądał, jakby był w transie. Nozdrza rozszerzały mu się w niewiarygodnym tempie, oddech miał przyspieszony, a oczy czarne jak noc.

- Ja..eee..dasz mi coś do ubrania? - wydusiłam pragnąc by uwolnił mnie z uścisku. Mrugnął kilkakrotnie, a na jego twarzy znowu pojawił się pewny siebie uśmiech.
- Nie widzę takiej potrzeby - wsunął palec pod materiał, muskając moją pierś. Próbowałam się cofnąć, ale nie pozwolił mi na to. - Wciąż jesteś mi coś winna - wymruczał do mojego ucha,a jego ciepły, miętowy oddech omiótł mój policzek.
- Przecież spłaciłam dług brata! Postawiłeś mnie w karty! - krzyknęłam sfrustrowana. Czułam, jak nienawiść do niego narasta, a krew napływa mi do twarzy.
- A kto ci tak powiedział? Przecież wygrałem - nienawidzę tego politowania w jego oczach - Po za tym po wczorajszym powinienem cie wypatroszyć albo przynajmniej przelecieć tak, że nie będziesz mogła siedzieć przez tydzień - wcale nie wyglądał, jakby żartował. Nie mogłam zidentyfikować jego miny, a na skutek tego co powiedział nogi ugięły się pode mną. Gdyby mnie nie złapał, upadłabym niczym szmaciana lalka. Wciąż nie pozbierałam się po wczorajszych przeżyciach, a on nie zamierzał mi w tym w żaden sposób pomóc.
- Chodź - owinął swoje silne ręce wokół mojej talii i zaniósł mnie do jakiegoś pokoju. Przeszklona ściana dawała wspaniały widok na plażę i Kanał Bristolski. Po prawej znajdował się kominek, a na wprost mnie szklana szafa. Po całym pomieszczeniu porozrzucane leżały magazyny i książki.

 Zapiszczałam, gdy sadzał mnie na dużym, drewnianym łóżku.
- Proszę nie... - do oczu napłynęły mi łzy. Zagryzłam wargę starając się powstrzymać krzyk narastający w moim gardle.
- Co? - zdziwiony uniósł brwi. Jednak zaraz zrozumiał o co mi chodzi i zaczął się śmiać jak szalony - Spokojnie, nie masz się czego obawiać. Jesteś dzisiaj tak znerwicowana, że nie wcisnąłbym w ciebie palca, a co dopiero mojego przyjaciela. - odgarnął opadające mu na czoło włosy i zaśmiał się jeszcze kilkakrotnie. Czułam się jak kompletna kretynka. Boże, jak mogłam być tak głupia. Zażenowana spuściłam głowę i starałam się uspokoić tętno.
- Masz - podał mi parę czarnych spodni i sweter w takim samym kolorze.
- A gdzie są moje ubrania? - zdezorientowana podniosłam wzrok by ujrzeć Zayna nonszalancko opierającego się o drzwi szafy.
- Hmm..zostały w suszarce w łazience na imprezie... Nie było prądu, a ja zdecydowałem się zabrać cię stamtąd, inaczej pewnie nigdy byś się nie uspokoiła. Musiałem wywalić drzwi, a potem walczyć jeszcze z tobą - udając zniesmaczonego pokręcił głową. Dobrze wiedziałam, że cała sytuacja go bawi. Kąciki ust miał lekko uniesione, a w oczach tańczyły mu szalone ogniki.
- Gdzie jest łazienka? - postanowiłam uciąć ten żenujący dla mnie temat.
- Prosto, drugie drzwi na prawo - rzucił się na łóżko, a ja pospiesznie opuściłam jego sypialnię.

Kilkoma dużymi krokami pokonałam niewielką odległość i z całej siły nacisnęłam klamkę. Kiedy znalazłam włącznik światła zorientowałam się, że nie jestem w toalecie. Znowu pomyliłam kierunki. Znajdowałam się w niewielkim pomieszczeniu bez ani jednego mebla. Wytrzeszczyłam oczy, gdy zobaczyłam, że do jednej z grafitowych ścian przyczepiono całą masę zdjęć. Podeszłam do nich bliżej.
- Ja pierdolę - wykrztusiłam, gdy zobaczyłam, że na każdym z nich jest inna dziewczyna. Wszystkie w tym samym pokoju, na tym samym krześle, z tą samą chustką w dłoni.

To psychol! Tych dziewczyn jest około setki! Po co mu te zdjęcia?! Co on im zrobił?!

Spanikowana wybiegłam na korytarz. Ręce miałam zimne jak lód, nogi jak galaretę, a krew dudniła mi w uszach. Próbowałam uspokoić oddech i już miałam niezauważona podejść do właściwych drzwi na wprost mnie, gdy za moimi plecami rozległ się wściekły głos Zayna.
- Zwiedzać ci się zachciało?!?! - warknął. Jego oczy miotały błyskawice. Wyprostowany podszedł do mnie sztywnym krokiem, a ja zaniemówiłam na widok jego napiętych mięśni pod obcisłą koszulką. Odruchowo uniosłam wysoko ręce, chcąc tym samym zasłonić twarz. Skuliłam się nie mogąc wykrztusić słowa. Złapał mnie z całej siły za nadgarstek i pchnął o ścianę. Skrzywiłam się, gdy moje plecy uderzyły o beton. Naparł na mnie naciskając na mój brzuch tak, że nie mogłam złapać oddechu. Wydawałam z siebie ciche jęki, nie potrafiąc pohamować łez przerażenia. - Nie waż się chodzić tutaj bez pozwolenia! - wrzasnął. Natychmiast zareagowałam gęsią skórką. Włosy na moim karku stały mi na baczność. - Czas wracać. - wykręcił mi prawą rękę zostawiając na niej nowe siniaki. Powodując tym samym falę potwornego bólu.

______________________________________________________

Cześć! Po długiej nieobecności o to nowy rozdział !
Przepraszam, że tyle to trwało, ale miałam masę nauki, a do tego przez tydzień nie było mnie w Polsce :(

Mam do Was też ogromny żal... Jak to jest, że każdy z wpisów ma ponad 100 wyświetleń i tylko po kilka komentarzy?
Ludzie, nie wymagam, żebyście pisały wypracowania, ale jedno zdanie to chyba nie jest dużo? 

Naprawdę nie chcę stawiać ultimatum ileś tam komentarzy = nowy wpis, ale zaczynacie mnie powoli do tego zmuszać ...
Jeżeli dalej tak będzie, przestanę publikować i wrócę do pisania dla samej siebie.. 
Dlatego proszę, JEŚLI CZYTACIE, POZOSTAWCIE PO SOBIE KRÓTKI KOMENTARZ. 
Dziękuję xxx