sobota, 17 maja 2014

Rozdział 9


- Cholera - otworzyłam gwałtownie oczy.  Ktoś przez dłuższy czas intensywnie mną potrząsał próbując wyrwać mnie ze snu. Przede mną stała Hannah z zatroskaną miną. Wyglądała, jakby szła na randkę, a nie w odwiedziny do przyjaciółki. Krótka spódniczka odsłaniała jej zgrabne nogi powodując u mnie zazdrość oraz chęć natychmiastowego rzucenia się na matę i zrobienia tysiąca ćwiczeń. Do tego dość mocny makijaż podkreślający jej błękitne oczy i uzupełniająca całość nienaganna fryzura powodowały, że dziewczyna prezentowała się naprawdę dobrze.
Uniosłam zdziwiona brwi, zastanawiając się po co to wszystko.
- Nareszcie, już myślałam, że się nie obudzisz! - usiadła na oparciu fotela, na którym zasnęłam. Przeciągnęłam się rozespana. - Niki, powiesz mi do cholery, co się z tobą dzieje? Od dłuższego czasu unikasz ze mną kontaktu!  - 
- Liam cie wpuścił? - zignorowałam ją, jaki i wyrzuty sumienia. Podeszłam do okna i zaczęłam rozrzucać rzeczy na komodzie w poszukiwaniu bliżej mi nieznanego czegoś. Potrzebowałam zyskać na czasie, by móc wymyślić wymówkę. Wciąż byłam trochę nieprzytomna po tym, jak zasnęłam popołudniu nad książką.
- Nie, nie ma go - zrobiła zasmuconą minę, a w jej głosie wyraźnie było słychać nutkę żalu. Rzuciłam jej pytające spojrzenie na co ona tylko odwróciła wzrok i z powrotem zaczęła mnie atakować - Długo będziesz się tak męczyć?! - podeszła do mnie i położyła mi rękę na ramieniu. Cicho westchnęłam. 
- Ja...  ja mam małe problemy. - popatrzyłam jej w oczy bezradnie opuszczając ramiona. Cały czas coś mnie blokowało przed powiedzeniem jej całej prawdy. Gdzieś w mojej głowie cichutki głosik szeptał, że powinnam trzymać język za zębami. I o dziwo, zamierzałam go posłuchać. 
- Co się dzieje kochanie? - jej niebieskie oczy przepełnione były troską. Przygryzłam nerwowo wargę.
- Mam problemy z kasą...- skrzywiłam się. W zasadzie nie minęłam się zbytnio z prawdą. Przecież to wszystko od tego się zaczęło. 
- Och, w tym ci nie pomogę - zrobiła minę zbitego psa, a ja poczułam się winna. Przecież dobrze wiedziałam, że jej ojciec przepija ogromne pieniądze, a ona z matką utrzymują cały dom. Dziwne, że udaje im się żyć na całkiem przyzwoitym poziomie. Naprawdę nie wymagałam od niej żadnej pomocy finansowej.
- Nie oczekuję tego od ciebie - przytuliłam ją pocieszająco głaszcząc po plecach. Była ode mnie sporo wyższa. Nie raz żartowałam, że ściskając ją moja twarz ma swobodny dostęp do jej cycków. 
Stałyśmy tak chwilę w ciszy, a ja zastanawiałam się, dlaczego nie chcę jej powiedzieć o Zaynie. Do cholery, ona jest dla mnie jak siostra!
- Niki, co powiesz na odrobinę rozrywki? - odsunęła się ode mnie, a na jej ustach zagościł łobuzerski uśmiech.

~~~~

- Nie, to nie jest dobry pomysł. Wracam do domu. - stanęłam przed drzwiami klubu i odwróciłam się na pięcie z zamiarem złapania najbliższego autobusu. Naprawdę nie wiem, jak dałam się jej na to namówić. Znowu uległam tym błękitnym oczom zbitego psa. Cholera jasna, nie mam nastroju na tańce i tych wszystkich obleśnych facetów.
- Niki, proszę cie. Dobrze ci to zrobi! Wyluzujesz choć na chwilę! - złapała mnie za rękę i zrobiła błagalną minę. Wywróciłam oczami głośno wzdychając. Nienawidzę imprez, a ci pijani ludzie stojący na ulicy budzili we mnie przerażenie. Boję się tłumów. Jednak nie chciałam jej zawieść, tak bardzo potrzebowała trochę zabawy, by móc zapomnieć o pijącym ojcu.
- Ale jak mi się nie spodoba to wychodzimy - spojrzałam na nią groźnie. Uśmiechnęła się zadowolona i podała nasze dowody dwóm wielkim osiłkom pilnującym wejścia. Jeden z nich ostentacyjnie gapił się w dość głęboki dekolt mojej przyjaciółki.

Szybko zniknęłyśmy z ich pola widzenia schodząc po stromych, podświetlonych schodach do piwnicy. Musiałam złapać się barierki, by nie spaść w dół. Uderzył mnie mdły zapach potu wymieszanego z perfumami. Do tego potworny zaduch i głośna muzyka spowodowały, że stanęłam niepewna, czy warto iść dalej. Na parkiecie tłoczyło się mnóstwo młodych ludzi, a nowoczesne wnętrze wypełniał papierosowy dym.
- Przesuń się! - jakaś wytapetowana lala prawie zepchnęła mnie ze schodów przepychając się obok mnie, by jak najszybciej dostać się do zatłoczonej sali. Sapnęłam oburzona marząc o tym, by znaleźć się z powrotem w łóżku.

- Chodź! - Hannah ponagliła mnie niecierpliwie tupiąc nogą. Wzięłam głęboki oddech i powoli zeszłam do niej. Chwiałam się lekko na beżowych szpilkach, które kiedyś dostałam od Liama.
- Ale fajnie, prawda? - krzyknęła do mojego ucha. Zadziwiające, że ja jakoś nie podzielałam jej entuzjazmu.
- Możemy już wyjść? - wydęłam znudzona wargi. Naprawdę nie miałam ochoty tu przebywać. Szłam za nią, co chwila ocierając się o kogoś. Czułam się tak strasznie niezręcznie przez tych wszystkich ludzi dotykających mojego ciała.
- Niki, przestań zachowywać się jak moja babcia! Baw się! - krzyknęła. Usiadłyśmy przy barze. Przynajmniej miałam choć trochę przestrzeni życiowej, a najbliższy człowiek znajdował się w odległości wyprostowanego ramienia. Moja sfera intymna była choć przez chwilę nienaruszona, ufff.
Już miałam jej powiedzieć, że nie nadaję się na takie wyjścia, gdy przystojny brunet podszedł do nas i nachylił się w naszą stronę. Nawet nie zwrócił na mnie uwagi, jego oczy przylepione były do cycków Hannah.
-Zatańczysz? - uśmiechnął się do niej czarująco. Dziewczyna rozpromieniła się i potakująco kiwnęła głową. Rzuciła mi na kolana swoją torebkę i tyle ją widziałam.
- Coś podać? - barman rzucił mi pełne politowania spojrzenie, jakby chciał powiedzieć: "Biedna, będzie tu tkwić sama całą noc".
- Dzięki - burknęłam i odwróciłam się do niego plecami. Sama nie wiem ile tak siedziałam patrząc na tych wszystkich ludzi. Wielu z nich tańczyło, dość mocno obmacując swoich partnerów, a spora część ledwo już stała na nogach pijana albo naćpana. Chciało mi się tak strasznie spać, a Hannah wciąż nie było. Może powinnam jej poszukać? Kto wie co to za facet?

Z odrętwienia wyrwało mnie nieprzyjemne uczucie, że ktoś się na mnie patrzy. Rozglądnęłam się nerwowo po sali i wtedy go zobaczyłam. Stał przy barze obejmując wysoką blondynkę. Krótka, czerwona sukienka opinała jej szczupłe ciało, a ona sama gimnastykowała się jak tylko mogła, by zwrócić uwagę Zayna.
Jak zwykle wyglądał perfekcyjnie. Czarne włosy miał zaczesane do góry, a kilka niesfornych kosmyków opadało mu uroczono na czoło. O dziwo nawet postanowił się ogolić. Miałam ochotę podejść do niego i dotknąć jego gładkich policzków. Był taki przystojny. Szary T-shirt opinał jego muskuły ukazując liczne tatuaże. Rzucił mi przelotne spojrzenie i odwrócił wzrok, uśmiechając się zalotnie do dziewczyny. Poczułam ukłucie zazdrości. Zadziwiające, że natura wydała na świat kogoś tak idealnego. Wstrzymałam oddech, obserwując jego zwinne ruchy. Szybko jednak oprzytomniałam. Spojrzałam na swoje czarne rurki i tego samego koloru bluzkę, uświadamiając sobie, że przy niej wyglądam żałośnie. Nic dziwnego, że woli tamtą, sama nie zwróciłabym na siebie uwagi.
Zresztą, o co mi chodzi? Przecież zostawił mnie samą o drugiej nad ranem na środku ulicy. Musiałam przez niego wracać na piechotę modląc się by dotrzeć bezpiecznie do domu. Ma mnie za nic, dla niego liczy się tylko przyjemność. Odpuść sobie Niki.

No dobrze, to było silniejsze ode mnie. Po prostu nie mogłam nie patrzeć na niego. To tak jakbym próbowała nie oddychać. Spojrzałam w ich stronę. Właśnie wsuwał lewą dłoń pod sukienkę dziewczyny. Mój brzuch zacisnął się wyrzucając całą swoją zawartość do góry, a ja ledwo stłumiłam odruch wymiotny. Przygryzłam mocno wargę, gdy poprowadził ją na parkiet. Poczułam metaliczny smak krwi. Cholera.
Stanęli praktycznie przede mną, a on przyciągnął ją do swojej klatki piersiowej wplatając palce w jej włosy. Nie istniałam dla niego, nawet nie rzucił mi przelotnego spojrzenia. Nic. Byłam, jak powietrze. Serce rozpadało mi się na tysiące maleńkich kawałeczków, a ja jak ostatnia kretynka nie potrafiłam się ruszyć i wyjść by oszczędzić sobie tego widoku. Nie mogłam przestać się na nich gapić, poruszali się niesamowicie seksownie, ich ciała współgrały ze sobą. Oczy wypełniły mi się łzami, gdy zobaczyłam, jak Zayn nachyla się i całuje dziewczynę w usta. Przypomniał mi się dotyk jego słodkich warg i sposób w jaki mnie wczoraj pocałował. Moje sponiewierane serce zabiło mocniej parę razy na samo wspomnienie, jak gładził mnie po twarzy delektując się moimi ustami. Obserwowałam, jak jego wytatuowana ręka sunie w górę jej ciała, a ona odchyla głowę odsłaniając swoją szyję. Zayn uśmiechnął się zadowolony i ścisnął jej pośladek, po czym odwrócił ją plecami do siebie i przycisnął jej biodra do swojego krocza wykonując nimi koliste ruchy. Ten gest spowodował we mnie uczucie odrazy. Traktuje ją, jak zabawkę.

Nie mogłam dłużej się temu przyglądać. Zerwałam się z krzesła i wymijając ich przecisnęłam się przez masę tańczących ludzi. Stanęłam na schodach rozglądając się za swoją przyjaciółką. Dostrzegłam ją siedzącą na kanapie, pogrążoną w rozmowie z tym samym brunetem.
- Hannah, mam dość, wychodzę. - podeszłam do niej i wręczyłam jej torebkę. Zrobiła niezadowoloną minę.
- Dobrze, już idę. - burknęła patrząc na mnie z wyrzutem.
- Czekam na zewnątrz - odwróciłam się na pięcie i jak najszybciej wyszłam na ulicę.  Odetchnęłam głęboko świeżym powietrzem. Usiadłam na krawężniku spuszczając głowę między kolana. Za wszelką cenę starałam się wyrzucić z mojej głowy obraz Zayna dotykającego tamtej blondynki. Dlaczego powodował we mnie uczucie zdrady i bezsilności? Sama nie wiem, czego się spodziewałam.

- Zayn cie szuka - z zamyślenia wyrwał mnie głęboki, męski głos. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że przede mną stoi Niall. Palił papierosa lekko przytupując prawą stopą. Jak to możliwe, że ten chłopak ma szczuplejsze nogi niż ja?! Wyglądał, jakby właśnie wyszedł ze szkoły, a nie bawił się na imprezie w klubie. To dziwne, ale byłam bliska uśmiechu, gdy go zobaczyłam. Mimo to, wciąż nie wiedziałam, do czego jest zdolny.
- Powiedz mu, żeby się chrzanił - wypaliłam z powrotem opierając czoło na swoich kolanach.
- Zadziwiasz mnie dziewczyno - kątem oka zobaczyłam jak staje obok mnie, a sekundę później poczułam jego dłoń na ramieniu.
- Nie przesadź. Igrasz z ogniem.- poklepał mnie po czym odszedł. Opuściłam bezwładnie barki modląc się by otworzyła się pode mną wielka zapadnia i pochłonęła mnie uwalniając tym samym od tego koszmaru.

- Idziemy? - przed moim nosem pojawiły się czubki butów Hannah. Wyprostowałam się i odetchnęłam z ulgą, ciesząc się, że nareszcie będę mogła wrócić do domu.
- Jasne - uśmiechnęłam się do niej mimo tego, że wcale nie wyglądała na zadowoloną.
- Przepraszam, popsułam Ci wieczór... - wymamrotałam idąc z nią w stronę przystanku autobusowego. Coś mnie tknęło i oglądnęłam się za siebie. Zobaczyłam Zayna wychodzącego z klubu. Rozejrzał się, a kiedy jego oczy spotkały się z moimi przyspieszyłam kroku. Serce waliło mi jak oszalałe, a ja byłam bliska rzucenia się biegiem przed siebie.
- Ach, nie szk..co ty robisz? - Hannah ledwo za mną nadążała. - Mam szpilki, zaraz sobie nogi połamię! - krzyknęła zasapana. Pewnie myślała, że już do reszty zwariowałam. Zayn szedł w naszą stronę, a ja nie wiedziałam co robić. W tych butach daleko nie ucieknę! Przez moją głowę przewijały się setki myśli, jednak żadna do niczego się nie nadawała. Na całe szczęście zobaczyłam nadjeżdżający autobus.
- Ucieknie nam! - wskazałam w jego stronę i zaczęłam biec, choć w tych obcasach bardziej wyglądało to jak desperacka walka z grawitacją. Blondynka została w tyle, sapiąc jak parowóz. Wpadłam do pojazdu nie czując nóg i przytrzymałam przycisk otwierający drzwi, by moja przyjaciółka zdążyła wsiąść. Opadłyśmy bezwładnie na siedzenia starając się opanować oddech. Zignorowałam ciekawskie spojrzenia innych pasażerów i położyłam głowę na jej ramieniu.
- Nie poznaję cie.. - wysapała ściskając moją dłoń.
- Sama już nie wiem co się ze mną dzieje... - powiedziałam i wyciągnęłam telefon. Musiałam natychmiast napisać do Liama. Potrzebowałam jego pocieszenia, tego żeby wziął mnie w swoje ramiona i jak dawniej zapewnił, że wszystko będzie dobrze. Inaczej skończę w wariatkowie.



Uporczywie wpatrywałam się w ekran, mając nadzieję, że Liam szybko odpisze.
- Fajny był ten chłopak, z którym tańczyłaś? - zapytałam przerywając niezręczną ciszę. Hannah poruszyła się niespokojnie na swoim siedzeniu i bacznie mi się przyglądnęła.
- Niby tak..ale.. - odgarnęła nerwowo włosy, a ja uniosłam pytająco brwi. Jej zachowanie było dość dziwne. Zazwyczaj trajkotała o nowych chłopakach, jak nakręcona, a teraz mam wrażenie, że coś ukrywa. Już chciałam ją zapytać o co chodzi, kiedy rozległ się dźwięk nadchodzącego sms-a. Otworzyłam szeroko usta, gdy zobaczyłam wiadomość.

Wciągnęłam gwałtownie powietrze, chowając telefon do kieszeni. Nie zamierzałam odpowiedzieć. Krew dudniła mi w uszach, a ja nie mogłam opanować drżenia dłoni. Popatrzyłam nieprzytomnie na mówiącą do mnie Hannah, starając się skupić na rozmowie. Uśmiechnęłam się do niej nie mając pojęcia, co powiedzieć i oparłam głowę o szybę. Z każdym dniem upewniałam się w przekonaniu, że moje życie zaraz się skończy.

~~~~

- Mamo, Kate śmiała się z moich za małych spodni - pisnęłam zestresowana. Od dwóch godzin siedziałam bez ruchu w kącie i patrzyłam na moją matkę oglądającą jakiś serial. W końcu nie wytrzymałam i naruszyłam panującą między nami ciszę. Miałam nadzieję, że choć raz obudzi się w niej matczyny instynkt i postanowi mnie pocieszyć. Pragnęłam by wzięła mnie w ramiona i przytuliła, przecież tak bardzo potrzebowałam jej miłości...
- Co mnie to obchodzi? - burknęła nawet nie oderwawszy wzroku od telewizora. Moje życie interesowało ją tak samo jak wczorajszy deszcz. Przez jej obojętność zebrało mi się na płacz. Nie byłam w stanie powstrzymać łez i kilka słonych kropel popłynęło po moich policzkach. Cicho pociągnęłam nosem.
- Znowu się mażesz! Jesteś taka żałosna! - wstała z kanapy i podeszła do mnie. Odruchowo cofnęłam się do tyłu, przyciskając plecy do zimnej ściany. Jej twarz przypominała bezuczuciową maskę, jedynie oczy pałały nienawiścią. Gdyby była bazyliszkiem już dawno bym nie żyła.
- Wstawaj do cholery - z całej siły złapała mnie za ramię, ściskając pozostawione wcześniej na mojej skórze siniaki i brutalnie mną szarpnęła stawiając na równe nogi.
- WYNOŚ SIĘ - nagle ku mojemu przerażeniu jej twarz zastąpiła twarz Zayna. 
Wykrzywił się z niesmakiem, gdy spojrzał mi w oczy. Odraza bijąca od niego obezwładniła moje ciało. Moje serce pękło, krwawiąc, jakby wbito w nie sztylet. 
- Zayn, nie... proszę... - zaszlochałam, gdy jego oczy wypełniły się obrzydzeniem. Chciałam go błagać, żeby mnie nie skreślał, jedna szansa to przecież nie tak dużo. Nie dał mi nawet okazji na ponowne otworzenie ust. Szarpnął za moje włosy i wypchnął mnie z salonu. Upadłam na podłogę płacząc z bezsilności. Nie wiedziałam, który ból jest większy - fizyczny czy psychiczny.

Obudziłam się z krzykiem. Kolejny raz. Jednak ten sen był czymś zupełnie nowym. Po raz pierwszy we wspomnieniach z dzieciństwa ktoś zastąpił matkę i ku mojemu przerażeniu trafiło na Zayna. Cała się trzęsłam, a po policzkach wciąż spływały mi łzy. Zapaliłam lampkę na komodzie przy łóżku nie mogąc znieść ciemności. Zamknęłam z powrotem oczy próbując zasnąć. Nie potrafiłam jednak odsunąć od siebie przykrych obrazów, a ze strachu szczękałam zębami. Skóra na głowie bolała, jakby faktycznie ktoś przed chwilą wyrwał mi garść włosów. Rozdygotana wyskoczyłam z łóżka i udałam się do pokoju Liama. Chciałam jak zwykle wsunąć się do niego pod kołdrę i przytulić się do jego umięśnionego i ciepłego ciała. Ale gdy weszłam do pokoju i zapaliłam światło przypomniałam sobie, że go nie ma. Napisał mi, że wróci dopiero rano, bo ma sesję o świcie.
Przerażona chodziłam w kółko po jego sypialni starając się opanować narastającą panikę. Niestety, nie umiałam poradzić sobie z tym sama. Z każdą sekundą trzęsłam się coraz bardziej, a słone krople płynęły z moich oczu strumieniem. W mojej głowie zagościł szalony pomysł. Zygzakiem doszłam do swojego pokoju i szybko ubrałam pierwszy lepszy dres. Zeszłam na dół i spojrzałam na zegar na ścianie.

3:34

Mrugnęłam kilkakrotnie by wyostrzyć wzrok i znaleźć kluczyki od auta. Złapałam chusteczki higieniczne i zarzuciłam na siebie płaszcz. Wyszłam na zewnątrz i zadrżałam pod wpływem październikowego wiatru. Idąc do samochodu rozglądałam się na boki, tak jakby moja matka miała zaraz wyskoczyć zza rogu i rzucić się na mnie. Za piątym razem trafiłam kluczem do stacyjki i uruchomiłam silnik. Jechałam, co jakiś czas ocierając łzy wierzchem dłoni. Całe szczęście, że jest środek nocy i większość mieszkańców Cardiff już dawno śpi, inaczej zabiłabym siebie i kilku innych uczestników ruchu drogowego. Z  trudem naciskałam pedały, gdyż moje nogi były jak z waty, a ja sama nie miałam praktycznie kontroli nad własnym ciałem. 
Zaparkowałam przed willą na obrzeżach miasta. Cała dzielnica była ciemna, jedynie latarnie miejskie rzucały nieprzyjemne pomarańczowe światło na ulicę. Wciąż cicho pochlipując wysiadłam z auta i stanęłam przed bramką. Odruchowo nacisnęłam klamkę, która o dziwo ustąpiła. Na miękkich nogach przeszłam przez spory, zadbany ogród i podeszłam do drzwi wejściowych. Wytarłam twarz i nacisnęłam dzwonek do drzwi. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że przyjechałam do niego o czwartej nad ranem, a w dodatku wyglądam jak upiór. To był chory pomysł,  nie miałam prawa tutaj przyjeżdżać.

Już chciałam odwrócić się i uciec z powrotem do domu, gdy usłyszałam kroki, a chwilę potem drzwi otworzyły się.
- Niki? - na progu stał Zayn w samych slipkach. Miał lekko przymrużone oczy, jednak nie wyglądał, jakbym właśnie wyrwała go ze snu. Jego włosy sterczały na wszystkie strony, a oliwkowa skóra lekko błyszczała w świetle korytarzowych lamp. Patrzyłam na niego oniemiała, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że wciąż płaczę. 
- Ja.. - wyjąkałam nie panując nad własnym głosem. Poczułam się jak kompletna kretynka. Co ja sobie wyobrażałam przyjeżdżając do niego cała zaryczana?! Że zobaczy mnie na progu swojego domu i rzuci mi się w ramiona?! Czy ja do reszty oszalałam?!

- Wejdź - wykonał zapraszający gest.
- Co się stało? - podszedł do mnie i złapał za ramiona bacznie mi się przyglądając. Spojrzałam na niego przekrwionymi oczami próbując opanować drżenie warg. Moje mięśnie odmówiły posłuszeństwa i osunęłam się na podłogę. W ostatniej chwili złapał mnie chroniąc tym samym przed upadkiem. Wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu. Przytuliłam policzek do jego rozgrzanego torsu i zaciągnęłam się jego zapachem. Ale nie pachniał tak jak zawsze...to było coś dziwnego w żaden sposób nieprzypominającego jego dotychczasowych perfum.
Położył mnie na kanapie i usiadł przy moim boku. Spojrzałam na niego błagalnie, by mnie przytulił. Nachylił się, jakby chciał otrzeć moje zapłakane policzki, gdy do pokoju weszła ubrana w jego T-shirt blondynka z klubu.
- Co się dzieje? - popatrzyła na mnie, jak na jakiegoś intruza, a ja poczułam jak gorycz podchodzi mi do gardła.
________________________________________________________________________

Cześć Skarby! <3
Po długim oczekiwaniu, o to nowy rozdział :)
Dziękuję Wam bardzo, za te miłe słowa pod poprzednim, nawet nie macie pojęcia, ile dają mi motywacji i chęci do dalszego funkcjonowania :D
Nie wiem, jak spodoba się Wam ta część, przyznam szczerze, że pisałam ją mając gorączkę. Jestem strasznie chora i dość ciężko było mi się skupić, dlatego proszę wybaczcie mi wszelkie niedociągnięcia. Starałam się je usunąć, na ile to było możliwe :) 
Kocham Was bardzo xxx
I oczywiście zapraszam do zakładki INFORMOWANI :*

poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział 8

    Bałam się. Serce biło mi jak oszalałe, a ja kurczowo trzymałam się uchwytu nad moją głową. W plecy niemiłosiernie wbijała mi się klamka, ale mimo to wciąż z całej siły przyciskałam je do drzwi, by dać Zaynowi jak najwięcej miejsca i umożliwić mu kierowanie. Jego prawa ręka non stop z impetem uderzała w mój brzuch, przez co ledwo powstrzymywałam już odruch wymiotny. Na zmianę zaciskałam z całej siły powieki i obserwowałam jego twarz, byleby tylko nie patrzeć przez przednią szybę. Rzucało nami dosłownie na wszystkie możliwe strony, jednak on nie oszczędzał pedału gazu. Z przerażenia poczułam potworne mrowienie w nogach, gdy zobaczyłam jak wskazówka prędkościomierza odchyla się coraz szybciej i szybciej. Przygotowywałam się na to, że zaraz zginę. W zasadzie nie obawiałam się tego tak bardzo jak dawniej. Już chyba nawet przywykłam do tego, że wcześniej czy później ktoś mnie zabije. Moja matka, obcy facet..co za różnica.

    Przez chwilę patrzyłam na niego, na kilka sekund zapominając o tym, że zaraz zostanie po mnie tylko wielka czerwona plama. To dziwne, że nawet w takim momencie jego idealnie wyrzeźbiona szczęka powodowała u mnie bezgraniczny zachwyt, a policzki mimo lekkiego, ale jakże seksownego zarostu wręcz wołały mnie, bym złożyła na nich nieskończoną ilość pocałunków. On sam zdawał się być jakby w trasie. Oczy miał lekko przymrużone, a z jego ust co jakiś czas wydobywały się ciche pomruki. W ogóle nie zwracał na mnie uwagi, chciałam nawet zacząć krzyczeć i dać choć trochę upust narastającemu we mnie przerażeniu, ale wolałam go jednak nie rozpraszać.  
Nagle od strony kierowcy, w nasz prawy bok z dużą siłą coś wjechało spychając nas na bok. Uderzyłam plecami o drzwi, jeszcze bardziej nabijając się na uchwyt.
- Ty gnoju... - warknął Zayn. Na ile to było możliwe odwróciłam głowę. Zamarłam, gdy zobaczyłam błyszczące w nikłym świetle kontrolek jadącego obok nas jeep'a zielone oczy. To był on. Znowu wyrósł jak z pod ziemi, a do tego chce wysłać mnie na tamten świat. Na jego kolanach siedziała jakaś ruda dziewczyna i ku mojemu zdziwieniu wyglądała na całkiem spokojną. 

Ja chyba śnię... To NIE dzieje się naprawdę! Boże, zabierz mnie stąd...
Obudź się! Obudź się dziewczyno do cholery! 
TO TYLKO SEN

Zayn zaklął kilkakrotnie po czym zrównał się ze spychającym nas samochodem. Wstrzymałam oddech. Już dawno zwątpiłam w istnienie Boga, ale w tej chwili błagałam go o litość. Zacisnęłam z całej siły powieki próbując zignorować strach opanowujący całe moje ciało. Nagle Mulat wykonał gwałtowny skręt kierownicy i nasze auto zderzyło się z impetem z tamtym. Szarpnęło mną najpierw do przodu, później do tyłu. Uderzyłam głową w szybę. Potworny ból rozlał się po całej moje czaszce. Odruchowo puściłam się uchwytu, który zapewniał mi choć trochę bezpieczeństwa,  i objęłam palące miejsce.
- Kurwa! Przesuń się, nic nie widzę! - rozdarł się Zayn. Moje ręce z powrotem wystrzeliły w górę, ale było już za późno. Nieznajomy ponownie uderzył w nasz bok.  Zayn tym razem nie zdążył skręcić w przeciwnym kierunku. Auto podskoczyło na nierówności pozbawiając chłopaka resztek kontroli nad torem jazdy. Ostatnią rzeczą jaką widziałam było zbliżające się z niewiarygodną szybkością drzewo.

~~~~

Otworzyłam powoli oczy. Znajdowałam się w czymś co niepokojąco przypominało namiot. Delikatne światło sączyło się z lampki na stoliku obok. Leżałam na łóżku turystycznym. Inaczej wyobrażałam sobie życie po śmierci. Co to za głupota, żeby dusze zamieszkiwały namioty, jak jacyś żołnierze na polu bitwy?!
-  Gadasz przez sen - odwróciłam się gwałtownie na dźwięk głosu Zayna. Siedział rozwalony na krześle, a w ręce trzymał telefon. 
- Co ty tu robisz?! - jęknęłam - Myślałam, że chociaż po śmierci będę miała święty spokój i nie każą mi więcej na Ciebie patrzeć! - zrezygnowana rozejrzałam się dookoła. Jak mam przetrwać całą wieczność z tym psychopatą?! - Chwila... Chyba, że wylądowałam w piekle! Boże co ja ci takiego zrobiłam?!-
- Spokojnie, jesteś na ziemi - podszedł do mnie i wyszeptał w moje usta - Ale zaraz mogę zaprowadzić cię prosto do raju - złapał się za pasek od spodni i znacząco poruszył brwiami. Udałam, że wymiotuję.
- Co do cholery?! - krzyknęłam, gdy przejechałam ręką po swoim brzuchu. Nie dość, że nie miałam na sobie bluzki to na moim dekolcie znajdował się wielki opatrunek. Dobrze, że chociaż przykrył mnie kocem.
- No tak, wisisz mi dwa tysiące. Plus straciłem auto - Zayn uśmiechnął się wrednie i usiadł na brzegu łóżka.
- CO? - wytrzeszczyłam na niego oczy.
- Przez ciebie zepchnął nas z drogi i tylko dzięki moim wspaniałym umiejętnościom uniknęliśmy zderzenia z drzewem. Tyle, że auto przewróciło się na bok, a szyba rozcięła ci pół klatki piersiowej - mówił to tak, jakby właśnie opowiadał mi najnudniejszą historię świata.
- Ty imbecylu! - wybuchnęłam - Prawie nas zabiłeś! - tak bardzo się go bałam, ale mimo to nie potrafiłam przyjąć do wiadomości, że może być takim dupkiem. Ktoś tak idealny nie ma do tego prawa.
- Ja?! Gdybyś się nie ruszała, nie musiałbym cie wyciągać nieprzytomną z rozwalonego samochodu! - na jego czole pojawiła się pulsująca żyła, a oczy zrobiły się czarne. Wstał i zaczął chodzić  w kółko.
- Jesteś nienormalny! - owinęłam się kocem i podniosłam się z łóżka.
- Co ty robisz? - złapał mnie za rękę, gdy byłam w połowie drogi do wyjścia.
- Idę do domu. - zakomunikowałam nerwowo wyglądając na zewnątrz. Na polanie stało jeszcze kilka podobnych namiotów, a między nimi kręcili się ludzie. Słyszałam ich rozweselone krzyki, a na skraju lasu mogłam dostrzec płomień ogniska. Zayn zmierzył mnie spojrzeniem po czym roześmiał mi się prosto w twarz.
- W kocu? Rozumiem, że liczysz na parę szybkich numerków po drodze? - trzymał się za brzuch i śmiał się jak wariat.
- Wolę to niż patrzeć na ciebie. - odwróciłam się do niego plecami i przygryzłam wargę wahając się co teraz. Zrobiłam krok do przodu i poleciałam z powrotem do tyłu. Przyciągnął mnie do swojego torsu i objął w pasie przyciskając krocze do mojego tyłka.

O matko! Nie, ja go tam wcale NIE dotykam! Ani trochę mi się to NIE podoba i ani trochę NIE jest mi gorąco!

Złożył  parę gorących pocałunków na moim nagim ramieniu i odwrócił mnie przodem do siebie. Jedną dłoń położył tuż nad moimi pośladkami, a kciukiem drugiej kreślił kółka na moim policzku. Przysunął się tak blisko, że gdybym wyciągnęła język mogłabym spokojnie polizać jego usta. Czułam jak moja twarz robi się purpurowa, a oddech przyspiesza. Starałam się zablokować rosnącą we mnie żądzę, ale z marnym skutkiem. Serce biło własnym rytmem, nieubłaganie tłocząc krew, która zamiast zaopatrywać organy, postanowiła zmienić kierunek i skumulować się w mojej twarzy. Zacisnęłam pięści wbijając paznokcie w skórę by nie ulec pokusie wplecenia palców w jego ciemne włosy.
- Spójrz mi w oczy i powiedz, że ci się nie podobam - uniósł mój podbródek i zmusił do złączenia wzroku. Naprawdę, czegoś podobnego nigdy nie doświadczyłam. Jakby...czas stanął w miejscu, a  oprócz nas dwojga nie było nic innego. Wzięłam głęboki oddech.
- N-nie -zająknęłam się.
Nie dam mu tej satysfakcji. Nie powiem mu, że jedyne o czym teraz myślę to jego usta coraz bliżej i bliżej moich i... O BOŻE. 

Popatrzył na mnie zupełnie mi nie wierząc i złączył nasze wargi. Oniemiałam. Przestałam oddychać, ruszać się, nic. Jak słup soli. On objął moją twarz dłońmi i delikatnie mnie całował. Powoli, jakby się delektował, bez jakiejkolwiek natarczywości, jakbyśmy mieli całą wieczność przed sobą. To było tak nieziemsko przyjemne... Jak on to robił... Szybko jednak ocknęłam się z osłupienia. Moja ręka odruchowo powędrowała do góry i zanim się zorientowałam co robię, wymierzyłam mu siarczysty policzek. Zszokowany puścił mnie i złapał się za czerwone miejsce. Przez chwilę wyglądał, jakby zobaczył ducha, ale zaraz na jego twarzy pojawiła się furia. Nie tak wyobrażałam sobie swój pierwszy pocałunek... 

Wściekle ściągnął z siebie skórzaną kurtkę i rzucił nią we mnie. 
- Ubieraj - warknął po czym wyszedł z namiotu. Zapięłam się po samą szyję zaciągając się zapachem jego perfum i tytoniu. Nawet pachnie idealnie...
Wychyliłam się na zewnątrz obserwując jego oddalające się umięśnione plecy. Postanowiłam ruszyć za nim. Co chwila potykałam się o własne nogi lub linki przypinające namioty. Było tak ciemno, że ledwo widziałam własne stopy. Szybko zgubiłam białą koszulkę Zayna i od dobrych kilku chwil kluczyłam po pustych alejkach. Podskakiwałam na każdy najmniejszy szmer trzęsąc się z zimna.
- A ty czego tu szukasz cukiereczku? - zatrzymałam się w pół kroku, gdy na mojej drodze stanął wielki osiłek. Już samo określenie mnie nie świadczyło o jego zbyt wysokiej inteligencji.
- Eee.. zgubiłam drogę - wysapałam cofając się o kilka kroków do tyłu. On natomiast podchodził coraz bliżej mnie. Obwód jego ramienia był za pewne dwa razy większy niż obwód mojego biodra. W starciu z nim nie miałam żadnych szans. Gorączkowo obmyślałam plan ucieczki, ale nawet nie dał mi szans, by podnieść nogę i zrobić najmniejszy ruch.
- Zaraz ci ją pokażę - złapał mnie za ramię i ścisnął tak, że odpłynęła mi z niego cała krew. Zaczęłam krzyczeć, żeby mnie puścił, ale pozostał niewzruszony na moje protesty i bezlitośnie ciągnął mnie za sobą. Zaparłam się nogami próbując stawiać opór. Obrócił się i podniósł w górę wielką łapę prawdopodobnie szykując się do uderzenia, ale jego ręką zamarła w połowie drogi.
- Puść ją. Jest ze mną. - niebieskooki blondyn podszedł do mnie i wyrwał mnie z uścisku olbrzyma. Ten tylko prychnął i zniknął w stojącym obok nas namiocie.
- Dzięki - wymamrotałam rozmasowując obolałe ramię. Chłopak miał bardzo przyjemny głos. Był wyższy ode mnie o ponad głowę, a jego oczy błyszczały w świetle księżyca.
- Dziwię się, że Zayn jeszcze cie nie zatłukł. Powinnaś być już martwa, a on jeszcze ratuje ci tyłek - zmierzył mnie spojrzeniem i ruszył przed siebie. Zaniemówiłam. Na skutek jego słów moim ciałem wstrząsnął nieprzyjemny dreszcz, a nogi zrobiły się jak z galarety. Rany boskie w co ja się wpakowałam?!
Szliśmy chwilę w ciszy, gdy wreszcie doszliśmy na skraj polany.
- Horan, tak? - szłam za nim utrzymując między nami bezpieczny dystans na wypadek, gdybym jednak musiała wziąć nogi za pas.
- Niall. Horan to nazwisko. - burknął i otworzył mi drzwi od czerwonego Pick-upa. Stanęłam nie wiedząc do końca co robić. - Nie bój się. Skoro Malik utrzymuje cie przy życiu, mnie tym bardziej nie musisz się obawiać - uśmiechnął się gorzko. Jeżeli to miało zabrzmieć jak pocieszenie to zdecydowanie mu nie wyszło. Niechętnie wsiadłam do środka i natychmiast zapragnęłam stamtąd uciec.
- Czy ty do kurwy potrafisz przez chwilę usiedzieć na dupie nie robiąc nic głupiego?! - Zayn siedział na fotelu obok mnie i wściekły wkładał pistolet za pasek od spodni.
- Przepraszam - spuściłam wzrok desperacko powstrzymując łzy bezsilności.

~~~~~

Siedzieliśmy w ciszy w jego sportowym Ferrari, do którego odwiózł nas Niall. Wydawał się naprawdę sympatyczny i gdyby nie to, że zadawał się z tym  przystojnym psychopatą  pewnie nawet bym go polubiła. Zayn był na skraju wytrzymania, gdy wysiadał z jego samochodu. Chłopak przez całą drogę wytykał mu przegraną i zastanawiał się jakie naliczyć odsetki od postawionej na niego kwoty. Nie ukrywam, że sama czerpałam przyjemność z jego złośliwości.

- Mogę mieć do ciebie pytanie? - zapytałam nerwowo stukając palcami o drzwi. Zobaczyłam jak przez jego twarz przebiega nieodgadniony cień. 
- Słucham - nie odrywał wzroku od drogi. Przełknęłam głośno ślinę i zdobyłam się na odwagę.
- Wiesz kim był ten mężczyzna, który zepchnął nas z drogi? - tak bardzo chciałam się wreszcie dowiedzieć kto to jest. To pytanie wciąż i wciąż pojawiało się w mojej głowie, powodując bezsenne noce i poczucie, że ktoś stale mnie obserwuje.
- Nie - burknął, a ja wiedziałam, że temat skończony. Czyli nigdy się nie dowiem?

- Dlaczego jesteś tym kim jesteś? - wypaliłam po chwili ciszy zadziwiając tym samą siebie. Naprawdę nie potrafiłam się powstrzymać, to było silniejsze ode mnie.
- A kim jestem? - po raz pierwszy odkąd wsiedliśmy do samochodu spojrzał na mnie.
-  Yy-em..gangsterem.. - miałam taką wielką ochotę kazać mu się zatrzymać i uciec z tego auta. Dlaczego użyłam tak beznadziejnego określenia?!
- To nie ja wybrałem, mój los był od początku przesądzony - przeczesał włosy i poprawił się na siedzeniu. - Nie miałem wyjścia - lekko zadrżała mu warga. 
- Zmusili cie? - w ostatniej chwili powstrzymałam się by nie położyć ręki na jego dłoni i pocieszająco jej nie uścisnąć.
- Urodziłem się w takiej rodzinie. Musiałem zastąpić ojca, gdy odszedł - nareszcie mogłam obserwować jego prawdziwe uczucia. Otaczała go aura goryczy i żalu powodując u mnie napływ ogromnego współczucia. Było mi go potwornie szkoda i nawet potrafiłam wybaczyć mu te wszystkie nagłe ataki złości,  szantaże, czy oszpeconą klatkę piersiową. Pierwszy raz zobaczyłam w nim człowieka,  kogoś kto ma uczucia. Do tej pory uważałam,  ze kierują nim tylko i wyłącznie żądze, a on sam jest skończonym, cynicznym dupkiem. Myliłam się. Właśnie odkrył przede mną swoje słabości zyskując moją sympatię. Postanowiłam wykorzystać sytuację i dowiedzieć się czegoś więcej.  Błąd.  Potworny błąd. 

- Zayn, a te dziewczyny na zdjęciach? Co to je...- nie zdążyłam skończyć zdania. Chłopak z impetem zahamował i gdyby nie pasy bezpieczeństwa leżałabym teraz na ulicy. Zacisnął szczękę i zmroził mnie spojrzeniem. Wyglądał tak,  jakby chciał się na mnie rzucić i zatłuc  na śmierć. Przełknęłam głośno ślinę i  wcisnęłam się w siedzenie.
- WYNOŚ SIĘ - wycedził wściekle przez zęby.
 Zdezorientowana szybko otworzyłam drzwi i wypadłam na ulicę. Odjechał z piskiem opon pozostawiając mnie samą. Rozejrzałam się i z  ulgą stwierdziłam, że jestem dwie przecznice od domu. Na sztywnych nogach ruszyłam znaną mi ciemną  alejką. Powinnam dziękować Bogu, że nie sięgnął po zatknięty za pasek pistolet i nie pozbył się mnie raz na zawsze ...
____________________________________________________________

Czeeeść! Mój blog ma nareszcie SWÓJ WŁASNY szablon!
Prawda, że jest wspaniały? Idealnie oddaje klimat tego fanfiction :D Kocham go, naprawdę <3
Wszystko dzięki utalentowanej Tiny Fox! Ach, nie mogę się na niego napatrzeć :P 

Co do rozdziału, naprawdę nie mam siły już nad nim myśleć i poprawiać go po raz setny... Więc dodaję taki jaki jest. 



Enjoy

Co do komentarzy: Jeżeli będzie zadowalająca mnie ilość to dodam następny rozdział. Jeśli nie, to żałujcie, bo między Niki a Zaynem będzie się działo !
xxx