- Cholera - otworzyłam gwałtownie oczy. Ktoś przez dłuższy czas intensywnie mną potrząsał próbując wyrwać mnie ze snu. Przede mną stała Hannah z zatroskaną miną. Wyglądała, jakby szła na randkę, a nie w odwiedziny do przyjaciółki. Krótka spódniczka odsłaniała jej zgrabne nogi powodując u mnie zazdrość oraz chęć natychmiastowego rzucenia się na matę i zrobienia tysiąca ćwiczeń. Do tego dość mocny makijaż podkreślający jej błękitne oczy i uzupełniająca całość nienaganna fryzura powodowały, że dziewczyna prezentowała się naprawdę dobrze.
Uniosłam zdziwiona brwi, zastanawiając się po co to wszystko.
- Nareszcie, już myślałam, że się nie obudzisz! - usiadła na oparciu fotela, na którym zasnęłam. Przeciągnęłam się rozespana. - Niki, powiesz mi do cholery, co się z tobą dzieje? Od dłuższego czasu unikasz ze mną kontaktu! -
- Liam cie wpuścił? - zignorowałam ją, jaki i wyrzuty sumienia. Podeszłam do okna i zaczęłam rozrzucać rzeczy na komodzie w poszukiwaniu bliżej mi nieznanego czegoś. Potrzebowałam zyskać na czasie, by móc wymyślić wymówkę. Wciąż byłam trochę nieprzytomna po tym, jak zasnęłam popołudniu nad książką.
- Nie, nie ma go - zrobiła zasmuconą minę, a w jej głosie wyraźnie było słychać nutkę żalu. Rzuciłam jej pytające spojrzenie na co ona tylko odwróciła wzrok i z powrotem zaczęła mnie atakować - Długo będziesz się tak męczyć?! - podeszła do mnie i położyła mi rękę na ramieniu. Cicho westchnęłam.
- Ja... ja mam małe problemy. - popatrzyłam jej w oczy bezradnie opuszczając ramiona. Cały czas coś mnie blokowało przed powiedzeniem jej całej prawdy. Gdzieś w mojej głowie cichutki głosik szeptał, że powinnam trzymać język za zębami. I o dziwo, zamierzałam go posłuchać.
- Co się dzieje kochanie? - jej niebieskie oczy przepełnione były troską. Przygryzłam nerwowo wargę.
- Mam problemy z kasą...- skrzywiłam się. W zasadzie nie minęłam się zbytnio z prawdą. Przecież to wszystko od tego się zaczęło.
- Och, w tym ci nie pomogę - zrobiła minę zbitego psa, a ja poczułam się winna. Przecież dobrze wiedziałam, że jej ojciec przepija ogromne pieniądze, a ona z matką utrzymują cały dom. Dziwne, że udaje im się żyć na całkiem przyzwoitym poziomie. Naprawdę nie wymagałam od niej żadnej pomocy finansowej.
- Nie oczekuję tego od ciebie - przytuliłam ją pocieszająco głaszcząc po plecach. Była ode mnie sporo wyższa. Nie raz żartowałam, że ściskając ją moja twarz ma swobodny dostęp do jej cycków.
Stałyśmy tak chwilę w ciszy, a ja zastanawiałam się, dlaczego nie chcę jej powiedzieć o Zaynie. Do cholery, ona jest dla mnie jak siostra!
- Niki, co powiesz na odrobinę rozrywki? - odsunęła się ode mnie, a na jej ustach zagościł łobuzerski uśmiech.
- Niki, co powiesz na odrobinę rozrywki? - odsunęła się ode mnie, a na jej ustach zagościł łobuzerski uśmiech.
~~~~
- Nie, to nie jest dobry pomysł. Wracam do domu. - stanęłam przed drzwiami klubu i odwróciłam się na pięcie z zamiarem złapania najbliższego autobusu. Naprawdę nie wiem, jak dałam się jej na to namówić. Znowu uległam tym błękitnym oczom zbitego psa. Cholera jasna, nie mam nastroju na tańce i tych wszystkich obleśnych facetów.
- Niki, proszę cie. Dobrze ci to zrobi! Wyluzujesz choć na chwilę! - złapała mnie za rękę i zrobiła błagalną minę. Wywróciłam oczami głośno wzdychając. Nienawidzę imprez, a ci pijani ludzie stojący na ulicy budzili we mnie przerażenie. Boję się tłumów. Jednak nie chciałam jej zawieść, tak bardzo potrzebowała trochę zabawy, by móc zapomnieć o pijącym ojcu.
- Ale jak mi się nie spodoba to wychodzimy - spojrzałam na nią groźnie. Uśmiechnęła się zadowolona i podała nasze dowody dwóm wielkim osiłkom pilnującym wejścia. Jeden z nich ostentacyjnie gapił się w dość głęboki dekolt mojej przyjaciółki.
Szybko zniknęłyśmy z ich pola widzenia schodząc po stromych, podświetlonych schodach do piwnicy. Musiałam złapać się barierki, by nie spaść w dół. Uderzył mnie mdły zapach potu wymieszanego z perfumami. Do tego potworny zaduch i głośna muzyka spowodowały, że stanęłam niepewna, czy warto iść dalej. Na parkiecie tłoczyło się mnóstwo młodych ludzi, a nowoczesne wnętrze wypełniał papierosowy dym.
- Przesuń się! - jakaś wytapetowana lala prawie zepchnęła mnie ze schodów przepychając się obok mnie, by jak najszybciej dostać się do zatłoczonej sali. Sapnęłam oburzona marząc o tym, by znaleźć się z powrotem w łóżku.
- Chodź! - Hannah ponagliła mnie niecierpliwie tupiąc nogą. Wzięłam głęboki oddech i powoli zeszłam do niej. Chwiałam się lekko na beżowych szpilkach, które kiedyś dostałam od Liama.
- Ale fajnie, prawda? - krzyknęła do mojego ucha. Zadziwiające, że ja jakoś nie podzielałam jej entuzjazmu.
- Możemy już wyjść? - wydęłam znudzona wargi. Naprawdę nie miałam ochoty tu przebywać. Szłam za nią, co chwila ocierając się o kogoś. Czułam się tak strasznie niezręcznie przez tych wszystkich ludzi dotykających mojego ciała.
- Niki, przestań zachowywać się jak moja babcia! Baw się! - krzyknęła. Usiadłyśmy przy barze. Przynajmniej miałam choć trochę przestrzeni życiowej, a najbliższy człowiek znajdował się w odległości wyprostowanego ramienia. Moja sfera intymna była choć przez chwilę nienaruszona, ufff.
Już miałam jej powiedzieć, że nie nadaję się na takie wyjścia, gdy przystojny brunet podszedł do nas i nachylił się w naszą stronę. Nawet nie zwrócił na mnie uwagi, jego oczy przylepione były do cycków Hannah.
-Zatańczysz? - uśmiechnął się do niej czarująco. Dziewczyna rozpromieniła się i potakująco kiwnęła głową. Rzuciła mi na kolana swoją torebkę i tyle ją widziałam.
- Coś podać? - barman rzucił mi pełne politowania spojrzenie, jakby chciał powiedzieć: "Biedna, będzie tu tkwić sama całą noc".
- Dzięki - burknęłam i odwróciłam się do niego plecami. Sama nie wiem ile tak siedziałam patrząc na tych wszystkich ludzi. Wielu z nich tańczyło, dość mocno obmacując swoich partnerów, a spora część ledwo już stała na nogach pijana albo naćpana. Chciało mi się tak strasznie spać, a Hannah wciąż nie było. Może powinnam jej poszukać? Kto wie co to za facet?
Z odrętwienia wyrwało mnie nieprzyjemne uczucie, że ktoś się na mnie patrzy. Rozglądnęłam się nerwowo po sali i wtedy go zobaczyłam. Stał przy barze obejmując wysoką blondynkę. Krótka, czerwona sukienka opinała jej szczupłe ciało, a ona sama gimnastykowała się jak tylko mogła, by zwrócić uwagę Zayna.
Jak zwykle wyglądał perfekcyjnie. Czarne włosy miał zaczesane do góry, a kilka niesfornych kosmyków opadało mu uroczono na czoło. O dziwo nawet postanowił się ogolić. Miałam ochotę podejść do niego i dotknąć jego gładkich policzków. Był taki przystojny. Szary T-shirt opinał jego muskuły ukazując liczne tatuaże. Rzucił mi przelotne spojrzenie i odwrócił wzrok, uśmiechając się zalotnie do dziewczyny. Poczułam ukłucie zazdrości. Zadziwiające, że natura wydała na świat kogoś tak idealnego. Wstrzymałam oddech, obserwując jego zwinne ruchy. Szybko jednak oprzytomniałam. Spojrzałam na swoje czarne rurki i tego samego koloru bluzkę, uświadamiając sobie, że przy niej wyglądam żałośnie. Nic dziwnego, że woli tamtą, sama nie zwróciłabym na siebie uwagi.
Zresztą, o co mi chodzi? Przecież zostawił mnie samą o drugiej nad ranem na środku ulicy. Musiałam przez niego wracać na piechotę modląc się by dotrzeć bezpiecznie do domu. Ma mnie za nic, dla niego liczy się tylko przyjemność. Odpuść sobie Niki.
No dobrze, to było silniejsze ode mnie. Po prostu nie mogłam nie patrzeć na niego. To tak jakbym próbowała nie oddychać. Spojrzałam w ich stronę. Właśnie wsuwał lewą dłoń pod sukienkę dziewczyny. Mój brzuch zacisnął się wyrzucając całą swoją zawartość do góry, a ja ledwo stłumiłam odruch wymiotny. Przygryzłam mocno wargę, gdy poprowadził ją na parkiet. Poczułam metaliczny smak krwi. Cholera.
Stanęli praktycznie przede mną, a on przyciągnął ją do swojej klatki piersiowej wplatając palce w jej włosy. Nie istniałam dla niego, nawet nie rzucił mi przelotnego spojrzenia. Nic. Byłam, jak powietrze. Serce rozpadało mi się na tysiące maleńkich kawałeczków, a ja jak ostatnia kretynka nie potrafiłam się ruszyć i wyjść by oszczędzić sobie tego widoku. Nie mogłam przestać się na nich gapić, poruszali się niesamowicie seksownie, ich ciała współgrały ze sobą. Oczy wypełniły mi się łzami, gdy zobaczyłam, jak Zayn nachyla się i całuje dziewczynę w usta. Przypomniał mi się dotyk jego słodkich warg i sposób w jaki mnie wczoraj pocałował. Moje sponiewierane serce zabiło mocniej parę razy na samo wspomnienie, jak gładził mnie po twarzy delektując się moimi ustami. Obserwowałam, jak jego wytatuowana ręka sunie w górę jej ciała, a ona odchyla głowę odsłaniając swoją szyję. Zayn uśmiechnął się zadowolony i ścisnął jej pośladek, po czym odwrócił ją plecami do siebie i przycisnął jej biodra do swojego krocza wykonując nimi koliste ruchy. Ten gest spowodował we mnie uczucie odrazy. Traktuje ją, jak zabawkę.
Nie mogłam dłużej się temu przyglądać. Zerwałam się z krzesła i wymijając ich przecisnęłam się przez masę tańczących ludzi. Stanęłam na schodach rozglądając się za swoją przyjaciółką. Dostrzegłam ją siedzącą na kanapie, pogrążoną w rozmowie z tym samym brunetem.
- Hannah, mam dość, wychodzę. - podeszłam do niej i wręczyłam jej torebkę. Zrobiła niezadowoloną minę.
- Dobrze, już idę. - burknęła patrząc na mnie z wyrzutem.
- Czekam na zewnątrz - odwróciłam się na pięcie i jak najszybciej wyszłam na ulicę. Odetchnęłam głęboko świeżym powietrzem. Usiadłam na krawężniku spuszczając głowę między kolana. Za wszelką cenę starałam się wyrzucić z mojej głowy obraz Zayna dotykającego tamtej blondynki. Dlaczego powodował we mnie uczucie zdrady i bezsilności? Sama nie wiem, czego się spodziewałam.
- Zayn cie szuka - z zamyślenia wyrwał mnie głęboki, męski głos. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że przede mną stoi Niall. Palił papierosa lekko przytupując prawą stopą. Jak to możliwe, że ten chłopak ma szczuplejsze nogi niż ja?! Wyglądał, jakby właśnie wyszedł ze szkoły, a nie bawił się na imprezie w klubie. To dziwne, ale byłam bliska uśmiechu, gdy go zobaczyłam. Mimo to, wciąż nie wiedziałam, do czego jest zdolny.
- Powiedz mu, żeby się chrzanił - wypaliłam z powrotem opierając czoło na swoich kolanach.
- Zadziwiasz mnie dziewczyno - kątem oka zobaczyłam jak staje obok mnie, a sekundę później poczułam jego dłoń na ramieniu.
- Nie przesadź. Igrasz z ogniem.- poklepał mnie po czym odszedł. Opuściłam bezwładnie barki modląc się by otworzyła się pode mną wielka zapadnia i pochłonęła mnie uwalniając tym samym od tego koszmaru.
- Idziemy? - przed moim nosem pojawiły się czubki butów Hannah. Wyprostowałam się i odetchnęłam z ulgą, ciesząc się, że nareszcie będę mogła wrócić do domu.
- Jasne - uśmiechnęłam się do niej mimo tego, że wcale nie wyglądała na zadowoloną.
- Przepraszam, popsułam Ci wieczór... - wymamrotałam idąc z nią w stronę przystanku autobusowego. Coś mnie tknęło i oglądnęłam się za siebie. Zobaczyłam Zayna wychodzącego z klubu. Rozejrzał się, a kiedy jego oczy spotkały się z moimi przyspieszyłam kroku. Serce waliło mi jak oszalałe, a ja byłam bliska rzucenia się biegiem przed siebie.
- Ach, nie szk..co ty robisz? - Hannah ledwo za mną nadążała. - Mam szpilki, zaraz sobie nogi połamię! - krzyknęła zasapana. Pewnie myślała, że już do reszty zwariowałam. Zayn szedł w naszą stronę, a ja nie wiedziałam co robić. W tych butach daleko nie ucieknę! Przez moją głowę przewijały się setki myśli, jednak żadna do niczego się nie nadawała. Na całe szczęście zobaczyłam nadjeżdżający autobus.
- Ucieknie nam! - wskazałam w jego stronę i zaczęłam biec, choć w tych obcasach bardziej wyglądało to jak desperacka walka z grawitacją. Blondynka została w tyle, sapiąc jak parowóz. Wpadłam do pojazdu nie czując nóg i przytrzymałam przycisk otwierający drzwi, by moja przyjaciółka zdążyła wsiąść. Opadłyśmy bezwładnie na siedzenia starając się opanować oddech. Zignorowałam ciekawskie spojrzenia innych pasażerów i położyłam głowę na jej ramieniu.
- Nie poznaję cie.. - wysapała ściskając moją dłoń.
- Sama już nie wiem co się ze mną dzieje... - powiedziałam i wyciągnęłam telefon. Musiałam natychmiast napisać do Liama. Potrzebowałam jego pocieszenia, tego żeby wziął mnie w swoje ramiona i jak dawniej zapewnił, że wszystko będzie dobrze. Inaczej skończę w wariatkowie.
- Niki, proszę cie. Dobrze ci to zrobi! Wyluzujesz choć na chwilę! - złapała mnie za rękę i zrobiła błagalną minę. Wywróciłam oczami głośno wzdychając. Nienawidzę imprez, a ci pijani ludzie stojący na ulicy budzili we mnie przerażenie. Boję się tłumów. Jednak nie chciałam jej zawieść, tak bardzo potrzebowała trochę zabawy, by móc zapomnieć o pijącym ojcu.
- Ale jak mi się nie spodoba to wychodzimy - spojrzałam na nią groźnie. Uśmiechnęła się zadowolona i podała nasze dowody dwóm wielkim osiłkom pilnującym wejścia. Jeden z nich ostentacyjnie gapił się w dość głęboki dekolt mojej przyjaciółki.
Szybko zniknęłyśmy z ich pola widzenia schodząc po stromych, podświetlonych schodach do piwnicy. Musiałam złapać się barierki, by nie spaść w dół. Uderzył mnie mdły zapach potu wymieszanego z perfumami. Do tego potworny zaduch i głośna muzyka spowodowały, że stanęłam niepewna, czy warto iść dalej. Na parkiecie tłoczyło się mnóstwo młodych ludzi, a nowoczesne wnętrze wypełniał papierosowy dym.
- Przesuń się! - jakaś wytapetowana lala prawie zepchnęła mnie ze schodów przepychając się obok mnie, by jak najszybciej dostać się do zatłoczonej sali. Sapnęłam oburzona marząc o tym, by znaleźć się z powrotem w łóżku.
- Chodź! - Hannah ponagliła mnie niecierpliwie tupiąc nogą. Wzięłam głęboki oddech i powoli zeszłam do niej. Chwiałam się lekko na beżowych szpilkach, które kiedyś dostałam od Liama.
- Ale fajnie, prawda? - krzyknęła do mojego ucha. Zadziwiające, że ja jakoś nie podzielałam jej entuzjazmu.
- Możemy już wyjść? - wydęłam znudzona wargi. Naprawdę nie miałam ochoty tu przebywać. Szłam za nią, co chwila ocierając się o kogoś. Czułam się tak strasznie niezręcznie przez tych wszystkich ludzi dotykających mojego ciała.
- Niki, przestań zachowywać się jak moja babcia! Baw się! - krzyknęła. Usiadłyśmy przy barze. Przynajmniej miałam choć trochę przestrzeni życiowej, a najbliższy człowiek znajdował się w odległości wyprostowanego ramienia. Moja sfera intymna była choć przez chwilę nienaruszona, ufff.
Już miałam jej powiedzieć, że nie nadaję się na takie wyjścia, gdy przystojny brunet podszedł do nas i nachylił się w naszą stronę. Nawet nie zwrócił na mnie uwagi, jego oczy przylepione były do cycków Hannah.
-Zatańczysz? - uśmiechnął się do niej czarująco. Dziewczyna rozpromieniła się i potakująco kiwnęła głową. Rzuciła mi na kolana swoją torebkę i tyle ją widziałam.
- Coś podać? - barman rzucił mi pełne politowania spojrzenie, jakby chciał powiedzieć: "Biedna, będzie tu tkwić sama całą noc".
- Dzięki - burknęłam i odwróciłam się do niego plecami. Sama nie wiem ile tak siedziałam patrząc na tych wszystkich ludzi. Wielu z nich tańczyło, dość mocno obmacując swoich partnerów, a spora część ledwo już stała na nogach pijana albo naćpana. Chciało mi się tak strasznie spać, a Hannah wciąż nie było. Może powinnam jej poszukać? Kto wie co to za facet?
Z odrętwienia wyrwało mnie nieprzyjemne uczucie, że ktoś się na mnie patrzy. Rozglądnęłam się nerwowo po sali i wtedy go zobaczyłam. Stał przy barze obejmując wysoką blondynkę. Krótka, czerwona sukienka opinała jej szczupłe ciało, a ona sama gimnastykowała się jak tylko mogła, by zwrócić uwagę Zayna.
Jak zwykle wyglądał perfekcyjnie. Czarne włosy miał zaczesane do góry, a kilka niesfornych kosmyków opadało mu uroczono na czoło. O dziwo nawet postanowił się ogolić. Miałam ochotę podejść do niego i dotknąć jego gładkich policzków. Był taki przystojny. Szary T-shirt opinał jego muskuły ukazując liczne tatuaże. Rzucił mi przelotne spojrzenie i odwrócił wzrok, uśmiechając się zalotnie do dziewczyny. Poczułam ukłucie zazdrości. Zadziwiające, że natura wydała na świat kogoś tak idealnego. Wstrzymałam oddech, obserwując jego zwinne ruchy. Szybko jednak oprzytomniałam. Spojrzałam na swoje czarne rurki i tego samego koloru bluzkę, uświadamiając sobie, że przy niej wyglądam żałośnie. Nic dziwnego, że woli tamtą, sama nie zwróciłabym na siebie uwagi.
Zresztą, o co mi chodzi? Przecież zostawił mnie samą o drugiej nad ranem na środku ulicy. Musiałam przez niego wracać na piechotę modląc się by dotrzeć bezpiecznie do domu. Ma mnie za nic, dla niego liczy się tylko przyjemność. Odpuść sobie Niki.
No dobrze, to było silniejsze ode mnie. Po prostu nie mogłam nie patrzeć na niego. To tak jakbym próbowała nie oddychać. Spojrzałam w ich stronę. Właśnie wsuwał lewą dłoń pod sukienkę dziewczyny. Mój brzuch zacisnął się wyrzucając całą swoją zawartość do góry, a ja ledwo stłumiłam odruch wymiotny. Przygryzłam mocno wargę, gdy poprowadził ją na parkiet. Poczułam metaliczny smak krwi. Cholera.
Stanęli praktycznie przede mną, a on przyciągnął ją do swojej klatki piersiowej wplatając palce w jej włosy. Nie istniałam dla niego, nawet nie rzucił mi przelotnego spojrzenia. Nic. Byłam, jak powietrze. Serce rozpadało mi się na tysiące maleńkich kawałeczków, a ja jak ostatnia kretynka nie potrafiłam się ruszyć i wyjść by oszczędzić sobie tego widoku. Nie mogłam przestać się na nich gapić, poruszali się niesamowicie seksownie, ich ciała współgrały ze sobą. Oczy wypełniły mi się łzami, gdy zobaczyłam, jak Zayn nachyla się i całuje dziewczynę w usta. Przypomniał mi się dotyk jego słodkich warg i sposób w jaki mnie wczoraj pocałował. Moje sponiewierane serce zabiło mocniej parę razy na samo wspomnienie, jak gładził mnie po twarzy delektując się moimi ustami. Obserwowałam, jak jego wytatuowana ręka sunie w górę jej ciała, a ona odchyla głowę odsłaniając swoją szyję. Zayn uśmiechnął się zadowolony i ścisnął jej pośladek, po czym odwrócił ją plecami do siebie i przycisnął jej biodra do swojego krocza wykonując nimi koliste ruchy. Ten gest spowodował we mnie uczucie odrazy. Traktuje ją, jak zabawkę.
Nie mogłam dłużej się temu przyglądać. Zerwałam się z krzesła i wymijając ich przecisnęłam się przez masę tańczących ludzi. Stanęłam na schodach rozglądając się za swoją przyjaciółką. Dostrzegłam ją siedzącą na kanapie, pogrążoną w rozmowie z tym samym brunetem.
- Hannah, mam dość, wychodzę. - podeszłam do niej i wręczyłam jej torebkę. Zrobiła niezadowoloną minę.
- Dobrze, już idę. - burknęła patrząc na mnie z wyrzutem.
- Czekam na zewnątrz - odwróciłam się na pięcie i jak najszybciej wyszłam na ulicę. Odetchnęłam głęboko świeżym powietrzem. Usiadłam na krawężniku spuszczając głowę między kolana. Za wszelką cenę starałam się wyrzucić z mojej głowy obraz Zayna dotykającego tamtej blondynki. Dlaczego powodował we mnie uczucie zdrady i bezsilności? Sama nie wiem, czego się spodziewałam.
- Zayn cie szuka - z zamyślenia wyrwał mnie głęboki, męski głos. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że przede mną stoi Niall. Palił papierosa lekko przytupując prawą stopą. Jak to możliwe, że ten chłopak ma szczuplejsze nogi niż ja?! Wyglądał, jakby właśnie wyszedł ze szkoły, a nie bawił się na imprezie w klubie. To dziwne, ale byłam bliska uśmiechu, gdy go zobaczyłam. Mimo to, wciąż nie wiedziałam, do czego jest zdolny.
- Powiedz mu, żeby się chrzanił - wypaliłam z powrotem opierając czoło na swoich kolanach.
- Zadziwiasz mnie dziewczyno - kątem oka zobaczyłam jak staje obok mnie, a sekundę później poczułam jego dłoń na ramieniu.
- Nie przesadź. Igrasz z ogniem.- poklepał mnie po czym odszedł. Opuściłam bezwładnie barki modląc się by otworzyła się pode mną wielka zapadnia i pochłonęła mnie uwalniając tym samym od tego koszmaru.
- Idziemy? - przed moim nosem pojawiły się czubki butów Hannah. Wyprostowałam się i odetchnęłam z ulgą, ciesząc się, że nareszcie będę mogła wrócić do domu.
- Jasne - uśmiechnęłam się do niej mimo tego, że wcale nie wyglądała na zadowoloną.
- Przepraszam, popsułam Ci wieczór... - wymamrotałam idąc z nią w stronę przystanku autobusowego. Coś mnie tknęło i oglądnęłam się za siebie. Zobaczyłam Zayna wychodzącego z klubu. Rozejrzał się, a kiedy jego oczy spotkały się z moimi przyspieszyłam kroku. Serce waliło mi jak oszalałe, a ja byłam bliska rzucenia się biegiem przed siebie.
- Ach, nie szk..co ty robisz? - Hannah ledwo za mną nadążała. - Mam szpilki, zaraz sobie nogi połamię! - krzyknęła zasapana. Pewnie myślała, że już do reszty zwariowałam. Zayn szedł w naszą stronę, a ja nie wiedziałam co robić. W tych butach daleko nie ucieknę! Przez moją głowę przewijały się setki myśli, jednak żadna do niczego się nie nadawała. Na całe szczęście zobaczyłam nadjeżdżający autobus.
- Ucieknie nam! - wskazałam w jego stronę i zaczęłam biec, choć w tych obcasach bardziej wyglądało to jak desperacka walka z grawitacją. Blondynka została w tyle, sapiąc jak parowóz. Wpadłam do pojazdu nie czując nóg i przytrzymałam przycisk otwierający drzwi, by moja przyjaciółka zdążyła wsiąść. Opadłyśmy bezwładnie na siedzenia starając się opanować oddech. Zignorowałam ciekawskie spojrzenia innych pasażerów i położyłam głowę na jej ramieniu.
- Nie poznaję cie.. - wysapała ściskając moją dłoń.
- Sama już nie wiem co się ze mną dzieje... - powiedziałam i wyciągnęłam telefon. Musiałam natychmiast napisać do Liama. Potrzebowałam jego pocieszenia, tego żeby wziął mnie w swoje ramiona i jak dawniej zapewnił, że wszystko będzie dobrze. Inaczej skończę w wariatkowie.
Uporczywie wpatrywałam się w ekran, mając nadzieję, że Liam szybko odpisze.
- Fajny był ten chłopak, z którym tańczyłaś? - zapytałam przerywając niezręczną ciszę. Hannah poruszyła się niespokojnie na swoim siedzeniu i bacznie mi się przyglądnęła.
- Niby tak..ale.. - odgarnęła nerwowo włosy, a ja uniosłam pytająco brwi. Jej zachowanie było dość dziwne. Zazwyczaj trajkotała o nowych chłopakach, jak nakręcona, a teraz mam wrażenie, że coś ukrywa. Już chciałam ją zapytać o co chodzi, kiedy rozległ się dźwięk nadchodzącego sms-a. Otworzyłam szeroko usta, gdy zobaczyłam wiadomość.
Wciągnęłam gwałtownie powietrze, chowając telefon do kieszeni. Nie zamierzałam odpowiedzieć. Krew dudniła mi w uszach, a ja nie mogłam opanować drżenia dłoni. Popatrzyłam nieprzytomnie na mówiącą do mnie Hannah, starając się skupić na rozmowie. Uśmiechnęłam się do niej nie mając pojęcia, co powiedzieć i oparłam głowę o szybę. Z każdym dniem upewniałam się w przekonaniu, że moje życie zaraz się skończy.
~~~~
- Mamo, Kate śmiała się z moich
za małych spodni - pisnęłam zestresowana. Od dwóch godzin siedziałam bez ruchu w kącie i
patrzyłam na moją matkę oglądającą jakiś serial. W końcu nie wytrzymałam
i naruszyłam panującą między nami ciszę. Miałam nadzieję, że choć raz
obudzi się w niej matczyny instynkt i postanowi mnie pocieszyć. Pragnęłam
by wzięła mnie w ramiona i przytuliła, przecież tak bardzo potrzebowałam jej miłości...
-
Co mnie to obchodzi? - burknęła nawet nie oderwawszy wzroku od
telewizora. Moje życie interesowało ją tak samo jak wczorajszy deszcz.
Przez jej obojętność zebrało mi się na płacz. Nie byłam w stanie
powstrzymać łez i kilka słonych kropel popłynęło po moich policzkach.
Cicho pociągnęłam nosem.
-
Znowu się mażesz! Jesteś taka żałosna! - wstała z kanapy i podeszła do
mnie. Odruchowo cofnęłam się do tyłu, przyciskając plecy do zimnej
ściany. Jej twarz przypominała bezuczuciową maskę, jedynie oczy pałały
nienawiścią. Gdyby była bazyliszkiem już dawno bym nie żyła.
-
Wstawaj do cholery - z całej siły złapała mnie za ramię, ściskając pozostawione wcześniej na mojej skórze siniaki i brutalnie mną
szarpnęła stawiając na równe nogi.
- WYNOŚ SIĘ - nagle ku mojemu przerażeniu jej twarz zastąpiła twarz Zayna.
- WYNOŚ SIĘ - nagle ku mojemu przerażeniu jej twarz zastąpiła twarz Zayna.
Wykrzywił się z niesmakiem, gdy spojrzał mi w oczy. Odraza bijąca od niego obezwładniła moje ciało. Moje serce pękło, krwawiąc, jakby wbito w nie sztylet.
-
Zayn, nie... proszę... - zaszlochałam, gdy jego oczy wypełniły się
obrzydzeniem. Chciałam go błagać, żeby mnie nie skreślał, jedna szansa to przecież nie tak dużo. Nie dał mi nawet okazji na ponowne otworzenie ust. Szarpnął za moje włosy i wypchnął mnie z salonu. Upadłam na podłogę płacząc z bezsilności. Nie wiedziałam, który ból jest większy - fizyczny czy psychiczny.
Obudziłam się z krzykiem. Kolejny raz. Jednak ten sen był czymś zupełnie nowym. Po raz pierwszy we wspomnieniach z dzieciństwa ktoś zastąpił matkę i ku mojemu przerażeniu trafiło na Zayna. Cała się trzęsłam, a po policzkach wciąż spływały mi łzy. Zapaliłam lampkę na komodzie przy łóżku nie mogąc znieść ciemności. Zamknęłam z powrotem oczy próbując zasnąć. Nie potrafiłam jednak odsunąć od siebie przykrych obrazów, a ze strachu szczękałam zębami. Skóra na głowie bolała, jakby faktycznie ktoś przed chwilą wyrwał mi garść włosów. Rozdygotana wyskoczyłam z łóżka i udałam się do pokoju Liama. Chciałam jak zwykle wsunąć się do niego pod kołdrę i przytulić się do jego umięśnionego i ciepłego ciała. Ale gdy weszłam do pokoju i zapaliłam światło przypomniałam sobie, że go nie ma. Napisał mi, że wróci dopiero rano, bo ma sesję o świcie.
Przerażona chodziłam w kółko po jego sypialni starając się opanować narastającą panikę. Niestety, nie umiałam poradzić sobie z tym sama. Z każdą sekundą trzęsłam się coraz bardziej, a słone krople płynęły z moich oczu strumieniem. W mojej głowie zagościł szalony pomysł. Zygzakiem doszłam do swojego pokoju i szybko ubrałam pierwszy lepszy dres. Zeszłam na dół i spojrzałam na zegar na ścianie.
3:34
Mrugnęłam kilkakrotnie by wyostrzyć wzrok i znaleźć kluczyki od auta. Złapałam chusteczki higieniczne i zarzuciłam na siebie płaszcz. Wyszłam na zewnątrz i zadrżałam pod wpływem październikowego wiatru. Idąc do samochodu rozglądałam się na boki, tak jakby moja matka miała zaraz wyskoczyć zza rogu i rzucić się na mnie. Za piątym razem trafiłam kluczem do stacyjki i uruchomiłam silnik. Jechałam, co jakiś czas ocierając łzy wierzchem dłoni. Całe szczęście, że jest środek nocy i większość mieszkańców Cardiff już dawno śpi, inaczej zabiłabym siebie i kilku innych uczestników ruchu drogowego. Z trudem naciskałam pedały, gdyż moje nogi były jak z waty, a ja sama nie miałam praktycznie kontroli nad własnym ciałem.
Zaparkowałam przed willą na obrzeżach miasta. Cała dzielnica była ciemna, jedynie latarnie miejskie rzucały nieprzyjemne pomarańczowe światło na ulicę. Wciąż cicho pochlipując wysiadłam z auta i stanęłam przed bramką. Odruchowo nacisnęłam klamkę, która o dziwo ustąpiła. Na miękkich nogach przeszłam przez spory, zadbany ogród i podeszłam do drzwi wejściowych. Wytarłam twarz i nacisnęłam dzwonek do drzwi. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że przyjechałam do niego o czwartej nad ranem, a w dodatku wyglądam jak upiór. To był chory pomysł, nie miałam prawa tutaj przyjeżdżać.
Już chciałam odwrócić się i uciec z powrotem do domu, gdy usłyszałam kroki, a chwilę potem drzwi otworzyły się.
Już chciałam odwrócić się i uciec z powrotem do domu, gdy usłyszałam kroki, a chwilę potem drzwi otworzyły się.
- Niki? - na progu stał Zayn w samych slipkach. Miał lekko przymrużone oczy, jednak nie wyglądał, jakbym właśnie wyrwała go ze snu. Jego włosy sterczały na wszystkie strony, a oliwkowa skóra lekko błyszczała w świetle korytarzowych lamp. Patrzyłam na niego oniemiała, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że wciąż płaczę.
- Ja.. - wyjąkałam nie panując nad własnym głosem. Poczułam się jak kompletna kretynka. Co ja sobie wyobrażałam przyjeżdżając do niego cała zaryczana?! Że zobaczy mnie na progu swojego domu i rzuci mi się w ramiona?! Czy ja do reszty oszalałam?!
- Wejdź - wykonał zapraszający gest.
- Co się stało? - podszedł do mnie i złapał za ramiona bacznie mi się przyglądając. Spojrzałam na niego przekrwionymi oczami próbując opanować drżenie warg. Moje mięśnie odmówiły posłuszeństwa i osunęłam się na podłogę. W ostatniej chwili złapał mnie chroniąc tym samym przed upadkiem. Wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu. Przytuliłam policzek do jego rozgrzanego torsu i zaciągnęłam się jego zapachem. Ale nie pachniał tak jak zawsze...to było coś dziwnego w żaden sposób nieprzypominającego jego dotychczasowych perfum.
- Co się stało? - podszedł do mnie i złapał za ramiona bacznie mi się przyglądając. Spojrzałam na niego przekrwionymi oczami próbując opanować drżenie warg. Moje mięśnie odmówiły posłuszeństwa i osunęłam się na podłogę. W ostatniej chwili złapał mnie chroniąc tym samym przed upadkiem. Wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu. Przytuliłam policzek do jego rozgrzanego torsu i zaciągnęłam się jego zapachem. Ale nie pachniał tak jak zawsze...to było coś dziwnego w żaden sposób nieprzypominającego jego dotychczasowych perfum.
Położył mnie na kanapie i usiadł przy moim boku. Spojrzałam na niego błagalnie, by mnie przytulił. Nachylił się, jakby chciał otrzeć moje zapłakane policzki, gdy do pokoju weszła ubrana w jego T-shirt blondynka z klubu.
- Co się dzieje? - popatrzyła na mnie, jak na jakiegoś intruza, a ja poczułam jak gorycz podchodzi mi do gardła.
________________________________________________________________________
Cześć Skarby! <3
Po długim oczekiwaniu, o to nowy rozdział :)
Dziękuję Wam bardzo, za te miłe słowa pod poprzednim, nawet nie macie pojęcia, ile dają mi motywacji i chęci do dalszego funkcjonowania :D
Nie wiem, jak spodoba się Wam ta część, przyznam szczerze, że pisałam ją mając gorączkę. Jestem strasznie chora i dość ciężko było mi się skupić, dlatego proszę wybaczcie mi wszelkie niedociągnięcia. Starałam się je usunąć, na ile to było możliwe :)
Kocham Was bardzo xxx
I oczywiście zapraszam do zakładki INFORMOWANI :*
- Co się dzieje? - popatrzyła na mnie, jak na jakiegoś intruza, a ja poczułam jak gorycz podchodzi mi do gardła.
________________________________________________________________________
Cześć Skarby! <3
Po długim oczekiwaniu, o to nowy rozdział :)
Dziękuję Wam bardzo, za te miłe słowa pod poprzednim, nawet nie macie pojęcia, ile dają mi motywacji i chęci do dalszego funkcjonowania :D
Nie wiem, jak spodoba się Wam ta część, przyznam szczerze, że pisałam ją mając gorączkę. Jestem strasznie chora i dość ciężko było mi się skupić, dlatego proszę wybaczcie mi wszelkie niedociągnięcia. Starałam się je usunąć, na ile to było możliwe :)
Kocham Was bardzo xxx
I oczywiście zapraszam do zakładki INFORMOWANI :*